Piórem Feniksa
forum stowarzyszenia młodych pisarzy
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja   ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 


Synestezja - Kay vs vagabond

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Piórem Feniksa Strona Główna -> Spiżarnia karczemna
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat

Autor Wiadomość
Yumminae Rais
Moderator Wspomnień



Dołączył: 06 Sty 2009
Posty: 1079
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: miasto smoka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 8:53, 20 Lip 2009    Temat postu: Synestezja - Kay vs vagabond

Kay vs vagabond
forma - proza
tematyka - "Synestezja"
długość - maksimum 2 strony A4
termin - 1 lipca 2009
wymogi specjalne - narracja pierwszoosobowa; wyznania człowieka chorego na synestezję; mile widziane liczne środki stylistyczne (hiperbole, epitety etc., etc.)

- Pomysł (do dyspozycji 5 talentów dla obydwu stron)
- Styl (do dyspozycji 5 talentów dla obydwu stron)
- Realizacja tematu (do dyspozycji 1 talent dla obydwu stron)
- Ogólne wrażenie (do dyspozycji 4 talenty dla obydwu stron)
W sumie 15


Tekst A
Kiedyś – wcale nie tak dawno, zaledwie pół miliona chwil temu, za stertą winylowych płyt i mahoniowym gryfem Gibsona Les Paula, w czasach, kiedy zepsucie rozrywało na strzępy czarne skóry i rzemyki na przegubach, w twardych, szorstkich czasach jesiennych uwertur, schowanych daleko za stalowoszarymi ścianami zimnego deszczu – wszystko toczyło się inaczej. Niebo nie miało zapachu fiołków i smaku leśnych jagód; rozkosz była przeżyciem, nie doznaniem. Bo chociaż od początku pachniała odorem spoconych ciał i dymem czerwonych marlboro, chociaż smakowała brudną kawą z nieszczelnego termosu, zaczynała się w sercu – nie w umyśle.
Niewątpliwie – to choroba. Mogło nam być romantycznie i onirycznie, erotycznie i zwiewnie, mogłem cię budzić o świcie rozpalonym spojrzeniem wariata o demonicznych skłonnościach do autodestrukcji, mogłem mówić do ciebie spokojnym andante strun gitarowych, mogłem karmić nonszalancją i lukrowanymi ciasteczkami z cukierni na Zielonej, kiedy smażyłaś omlety, stojąc boso w zimnej kuchni, a zamiast tego wypełniam się po brzegi nadwrażliwością, chociaż nadal pusty jestem zupełnie jak to twoje puzderko na kolorowe szpargały, przewiązane przezornie tiulową wstążeczką w groszki.
Nie chcę tego. Nie chcę widzieć zgrzytów nienaoliwionych zawiasów w dębowych, odrapanych drzwiach i cytrynowego jęku czajnika na gazie, nie chcę słyszeć zapachu brudnego blatu i połatanej podłogi, do której kleją się stopy. Wracam, masz we włosach osy, a w lazurowych oczach, ukrytych pod papirusem delikatnych powiek schowane niezrozumienie zupełne i dogłębnie powierzchowne. Co powiedział? - pytasz, wyrzucam z siebie potok zdań, pozwalając słowom uciekać w przestrzeń przez niedomknięte okno naszego życia. Kiwasz głową, przynosząc mi kawę tak czarną, jak myśli złożone w moim poharatanym umyśle. Kiedyś powiedziałbym, że jestem pojebem, dziś nazwę to osobliwym schorzeniem, bo artystyczny romantyk zrodził się we mnie niespodziewanie. Słyszę wszak kolory twojego imienia i widzę łoskot upadającej na kafelki łyżki; czy to normalne, proszę pana?
Czuję się wyjątkowo nie na miejscu, jakby wepchnięty w kwadratowy sufit obrazów i dźwięków, dziwnie wyostrzonych i nasilonych, zbyt dobrze poznanych, by móc ogarnąć je umysłem. Choruję na nadwrażliwość, skręcam się w nie bólu wyolbrzymień i wymiotuję przewartościowaniem, wciąż i nieustannie, bez końca, który nadszedł już miliardy chwil temu, ale poplątał niepewne kroki i runął w przepaść bezsensu. Ach, k***a, to mnie zabija.
Chciałbym być znów ciężki i przykry, chciałbym nadal kończyć się doskonale, żyjąc na kawie z czterech łyżeczek i papierosach ze spalin, ale to nie mieści się w ramach mojej psychozy - zbyt wyraźnie odcina się na tle jałowego życia, zbyt mocno zgrzyta między piątym a szóstym żebrem, zbyt wiotki i lotny ja sam jestem, by nie przypominać porcelanowej lalki na kredensie obok kominka, zbyt gwałtownie drżę pod twoim dotykiem i zbyt wyraźnie się krzywię, kiedy podnosisz głos, by mocniej wedrzeć się w rzeczywistość.
Od trzeciej do trzeciej zastać mnie można w pozycji horyzontalnej, jak leżę i płaczę nad mlekiem rozlanym na Nevermindzie i bladoróżowym świstkiem umierania.

Tekst B
***
Nóż wypada mi z rąk. Ostrze rozcinając powietrze nakreśla migotliwy tor swojego upadku. Nieliczne promienie zachodzącego zimno słońca, którym udaje się przebić kłęby szarego dymu, łamią się na stali, nabierając upiornie srebrzystej barwy. Sztylet uderza w ziemię obok moich stóp. Cyk. Gwiazdy wybuchają snopami srebrnych iskier: Andromeda płonie; Cefeusz rozbija się w pył.
Potykam się – jestem skrajnie zmęczony. Przez chwilę wszystko wściekle wiruje, a błękitne i srebrne iskierki metalicznego dźwięku zalewają mnie snopami morderczego światła tuż u nasady czaszki. Chrystusowa korona cierniowa spadając, brutalnie rozrywa skórę na moich skroniach. Grunt ucieka spod nóg; przystaję więc w tej szarej próżni obracającej się półprzezroczystymi smugami cieni.
Trzask pękającej pod podeszwami gałązki łamie mnie tak bardzo, że bezwładnie opadam na twarz, mając haniebnie runąć tuż obok martwego sztyletu. Silne dłonie podtrzymują mnie jednak, w rezultacie czego – zawisam tylko nad krawędzią Nieistnienia. Ani martwy ani żywy. (Pół-upiór! – nawet nie ma takiego słowa!) Jestem bladym widmem, Potępieńcem. Nikt nie zmówi różańców za moją duszę…! Oczywiście.
- Proszę pana?
|Ten głos.| Dlaczego, dlaczego!, dzisiaj zegar wybije t r z y n a ś c i e razy północ?... Wisielcy hipnotycznie kołyszą się w mojej nieruchomej źrenicy w rytm marszu pogrzebowego. Okropne uśmiechy wykrzywiają ich obdarte ze skóry czaszki. Zło wyziera z pustych oczodołów, a postronki pękają zupełnie bezdźwięcznie. Robactwo sypie się z przeżartych policzków: czarne wije i blade larwy tłustych much wypełniają mi gardło po brzegi. Przełykam wszystkie, dławiąc się własnym głuchym szlochem bez łez. |To t e n głos…|
***
- Proszę pana!
(…suche i nagie drzewa strzelają bezczelnie w górę, osmolonymi głowami dotykając trującego dymu zasnuwającego to wytarte niebo. Są tak przerażająco mizerne i wątłe... Poczerniałe, powykrzywiane, z żywicą spływającą po korze jak krew tętnicza ze śmiertelnej rany. Monotonny jałowy krajobraz z którego odessano wszelkie kolory, niedokończony szkic jedynie – forma bladej ekspresji. Zasmucony Demiurg stworzył pocztówkę krótkimi pociągnięciami miękkiego węgla na papierze kredowym, później wszystko rozmazał smukłym palcem i nałożył matowy laminat. I oto stał się świat!)
Ach, to nie drzewa! Las samobójców rozciąga się tutaj. (Zatem jestem już w piekle…?) To wyrosły szubienice, czarne i wysmukłe – dla każdego po jednej, wszystkie opatrzone tabliczką z imieniem i nazwiskiem właściciela. Panie i panowie, spokojnie…! Nie pchać się, wystarczy dla każdego zainteresowanego, o ile wcześniej wysłał wniosek do szatańskich kancelistów pobrany w urzędzie do spraw przyszłych potępionych: „jestem taki a taki, prośbę swą motywuję…” Ach, gdzie moja, gdziemoja, gdziemojagdziemoja? „Liczyłem na pozytywne rozpatrzenie mojego podania!” .
To dziwne – już maj, dlaczego więc z t e g o nieba zimnego jak kamień sypie się śnieg? Opada na moje rzęsy, topi się na nich i spływa ciemnym strumieniem po policzku. Ależ nie. To sadza – jak mogłem tego nie dostrzec? (Tak bardzo chce mi się teraz śmiać…) Szare płatki przywiane północnym wiatrem z krematoryjnych pieców.
Miękkie śnieżynki wirują w powietrzu: ile małych niewiniątek stracono, żebym przez chwilę mógł cieszyć się urokiem śniegu? Jestem potworem, pożerałem już przecież niemowlęta! Ich krew zasycha na moich dłoniach jak Miłość. Ten śnieg – cisza… Zawsze uwielbiałem zimę. Mój lodowaty, stalowy śmiech niesie się wysoko. (Milczenie nie ma żadnego koloru.)
- Proszę pana!
|Słowa| Każda zgłoska nowym spektrum barw: zawroty głowy i kłamstwo, a gdzieś tam, pod spodem – zniszczenie. |Słowa|Ktoś, zdaje się, mną potrząsa. Co z tego?... To mi, nie jemu, pękają ścięgna w takt wystukiwanego palcem „Requiem”: du duu dum duuuu du.
Na długim ramieniu żywej szubienicy przysiadają Kruki. Śmieją się i szepczą, ach! szepczą namiętnie w rozerotyzowany sposób. Zawiązują pospiesznie spisek przeciw mnie; wiem, wiem – chcą wyrwać mi serce aby je rozszarpać na cieniutkie włókienka krwawych ochłapów. Pożarłszy je, każdy z piekielnych kochanków mógłby mianować się mym oblubieńcem. Ach, romantyczni zwyrodnialcy, to wszak nie lada gratka!
„Nie, nie, głuptasie – śmieją się chrapliwie tak, jak tylko mogą śmiać się ptaki, gardłowo i nisko – nie mają przecież ludzkich strun głosowych. - Jakże byśmy mogli rozdziobać kamień…?” Racja, wcale o tym nie pomyślałem. Wiatr roztrąca ich czarne włosy, agatowe oczy lśnią neurotycznie. Miękkimi skrzydłami okrywają nagie, wychudzone ramiona. Jestem za-że-no-wa-ny! |Ten głos…|
***
- Proszę(…)
***
Już c i s z a.

Do drugiego dnia ósmego miesiąca


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Arachne




Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wałbrzych City
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:30, 20 Lip 2009    Temat postu:

Pomysł
A: 4
B: 1

Pierwszy tekst znacznie bardziej przypadł mi do gustu, jeśli chodzi o tematykę. Drugi trącił mi apokaliptycznym Kasprowiczem (tak, tak, lasy krzyży, a to nie moje klimaty. Tekst A porusza bardziej "ludzki" temat.

Styl
A: 3
B: 2

W tekście pierwszym szczególnie drugi akapit wręcz domaga się kropki (po "stojąc boso w zimnej kuchni"), ale za
Cytat:
Kiedyś powiedziałbym, że jestem pojebem, dziś nazwę to osobliwym schorzeniem, bo artystyczny romantyk zrodził się we mnie niespodziewanie. Słyszę wszak kolory twojego imienia i widzę łoskot upadającej na kafelki łyżki; czy to normalne, proszę pana?
autor ma u mnie plus jak stąd do Kanady. Tekst A ma również mocną i wyważoną pointę.
Tekst B jest dla mnie ciut za długi. Przez te obrazy w odzieniu grey wydaje się zbyt nachalny i przegadany, choć nie można odmówić mu intrydujących momentów (Demiurg, rozpadający się wszechświat). Nie podoba mi się też eksperyment z znakami interpunkcyjnymi.

Realizacja tematu:
A: 0,5
B: 0,5

Oba teksty spełniają wymogi.

Ogólne wrażenie:
A: 3
B: 1

Na korzyść tekstu A, choć B nie można odmówić, że coś w sobie ma. A lepiej oddaje "odmienny stan świadomości".

Podumowanie:
A: 10,5
B: 4,5

Gratuluję obu autorom udanego pojedynku.[/quote]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Nymphe




Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:30, 20 Lip 2009    Temat postu:

- Pomysł
A - 2
B - 3

- Styl
A - 4
B - 1

- Realizacja tematu
A - 0,5
B - 0,5

- Ogólne wrażenie
A - 1,5
B - 2,5

Podsumowanie
A - 8
B - 7


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Michalina




Dołączył: 06 Sty 2009
Posty: 1408
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:20, 21 Lip 2009    Temat postu:

Rany, najpierw tylko powiem, że mnie, jako osobie dążącej do pisania choćby w minimalnym stopniu tak, jak autorzy tych tekstów, oba teksty bardzo się podobały. Wbrew wszystkiemu były podobne, napisane bardzo podobnym stylem, aczkolwiek każdy z nich poszedł w inną stronę, jeśli chodzi o tematykę. Po przeczytaniu pierwszego tekstu byłam pewna, że na pewno on zgarnie całą pulę, a potem przeczytałam drugi i już nie potrafiłam zdecydować. Bardzo obrazowy.

Pomysł:
A. 2,75
B. 2,25

Minimalna przewaga tekstu A, aczkolwiek chcę wspomnieć, że tekst B także miał w sobie to coś; należy do tych form, do których się wraca, nie, nie, nie czyta się raz, nie czyta się dwa, ale cały czas, a za każdym razem dostrzegasz nowe rzeczy. W tekście A jednak bardziej oddano chorobliwość schorzenia, odczucia, szaleństwo.

Styl:
A. 2
B. 3

Style były bardzo podobne, jak gdzieś-tam wyżej wspomniałam, jednak w tekście A niektóre zdania aż błagały o kropki. Ja wiem, czasami po prostu trzeba, ale kiedy jedno zdanie ciągnie się na kilka linijek, to czytelnik w końcu się gubi i nie pamięta, co było linijkę temu i do czego jest ta część zdania. W B najbardziej spodobało mi się ukazanie całej sytuacji niezwykle obrazowo, aż się to wszystko widzi przed oczami, dokładnie, z detalami. W tekście A zachwyciły mnie też wszytskie epitety, porównania itp.

Realizacja tematu:
A. 0,5
B. 0,5

Zastrzeżeń żadnych z mojej strony.

Ogólne wrażenie:
A. 2,3
B. 1,7

Minimalnie dla tekstu A, chociaż naprawdę wybór był trudny. Oba teksty naprawdę mi się niezwykle podobały.

RAZEM:
A. 7,55
B. 7,45


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Firiel




Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:50, 21 Lip 2009    Temat postu:

Tekst A przytłoczył mnie zbyt dużą liczbą środków stylistycznych, miałam wrażenie, że miejscami były one wepchnięte na siłę. Tekst B skojarzył mi się z "Opowieściami niesamowitymi" i to właśnie on wzbudził we mnie dreszcze - cóż za obrazowość, dbałość o detale...

Pomysł
A: 1
B: 4

Styl
A: 2
B: 3

Realizacja tematu:
A: 0,5
B: 0,5

Ogólne wrażenie:
A: 1
B: 3

Podumowanie:
A: 4,5
B: 10,5


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Marit




Dołączył: 18 Kwi 2009
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:06, 25 Lip 2009    Temat postu:

POMYSŁ
Tekst A:
3
Tekst B: 2
Pomysł w obu był, temu zaprzeczyć się nie da. Napisane tak, że trudno się oderwać, a to już sukces przy tak krótkich tekstach w sumie...w sumie o niczym. Tzn. bez fabuły, o tak to ujmę. W drugim tekście zabrakło mi jednak hmm...tego zmysłowego odczucie choroby.

STYL
Tekst A:
3
Tekst B: 2
I znów tekst A mnie urzekł mnogością określeń, takie typowo synestetyczne (dobre słowotwórstwo?) były, kojarzące się z Poniedziałki są czerwone. Tekst B nieco straszny, ale i tak fascynujący.

REALIZACJA TEMATU
Tekst A:
0.75
Tekst B: 0.25
Jak wyżej wspomniałam, w drugim zabrakło mi tego pomieszania zmysłów.

OGÓLNE WRAŻENIE
Tekst A:
2
Tekst B: 2
Oba mi się podobały, tutaj nie mam zastrzeżeń.

RAZEM
Tekst A: 8.75
Tekst B: 6.25


Obojgu gratuluję naprawdę dobrych tekstów. Czytałam z przyjemnością.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Yumminae Rais
Moderator Wspomnień



Dołączył: 06 Sty 2009
Posty: 1079
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: miasto smoka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:28, 03 Sie 2009    Temat postu:

Osób zagłosowało pięć, a wynik wyszedł z tego taki, że
Tekst A uzyskał punków 39,3,
Tekst B zaś 35,7.
Przychodzi mi oświadczyć, że Kay zwyciężczynią Synestezji!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Piórem Feniksa Strona Główna -> Spiżarnia karczemna Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group | | UNTOLD Style by ArthurStyle
Regulamin