|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Kay
Moderator - Bluzgator
Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 376
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Znienacka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:32, 05 Lip 2010 Temat postu: Koniec świata nie wyszedł tak, jak planowano - Lel vs Furin |
|
|
LEL vs FURIN
forma - proza
tematyka - "Koniec świata nie wyszedł tak, jak planowano"
długość - maksimum trzy strony A4; Calibri 11; interlinia 1,5
wymogi specjalne - narracja trzecioosobowa, poetyzacja
- Pomysł (do dyspozycji 5 talentów dla obydwu stron)
- Styl (do dyspozycji 5 talentów dla obydwu stron)
- Realizacja tematu (do dyspozycji 1 talent dla obydwu stron)
- Ogólne wrażenie (do dyspozycji 4 talenty dla obydwu stron)
TEKST A
Generał Wybraniecki miał wizję. Zakradła się pod jego orli nos, gdy leżał na zgniłozielonej wersalce, ćmiąc swe ostatnie cygaro. Śmierdziała spalenizną.
Zobaczył ją przez zamknięte powieki rozświetloną siedmioma gwiazdami, a z jej ust wychodził obosieczny, ostry miecz. Nie było wątpliwości ─ tym właśnie mieczem obalała głowy niewiernym zaślepionym, choć generał osobiście uważał, iż działa przeciwpancerne to wydajniejsza metoda (bo w tych dzisiejszych, niewdzięcznych czasach…). Siedem gwiazd rozświetlało jej drogę usłaną kłamstwem, rozpustą, pychą, gniewem i zazdrością ─ grzechem. Generał nie rozumiał symboli, bo był ateistą. Nie rozpoznał w wizji Anioła, co dla chrześcijanina byłoby aż nazbyt oczywistym, aż nazbyt rażącym tolerancję religijną oraz szacunek dla inności światopoglądów. Ale w imię tych co byli, są i przychodzą pokłonił się uniżenie przed jaśniejącym majestatem wizji (śmieszne ─ wyglądała jak gwiazdka teatralna). A ta ─ opryskliwie i z pełnymi sarkazmu ruchami górną wargą (obnażone zęby niczym czarne perełki), ale jednak ─ odsłoniła przed jego zamroczonym ludzką propagandą umysłem krwawą kurtynę przyszłych czasów…
…gdy wskazówki zegara zatrzymały się na godzinie za jeden dwunasta.
Primo ─ nieba rozstępują się. Wychyla się zza szarych kłębów spalonych chmur czeluść o najstraszniejszym odcieniu czerni, jaki kiedykolwiek widziano na tym padole. Tłoczy ona złowieszcze melodie w kolorze bordo. Korony królów i dębów kołyszą się w takt nadany przez podmuchy żaru i mrozu wypełniające otchłanie powstałe w nieboskłonach całego świata, by wyparować. Szczególnie pod naciskiem wszędobylskich révolution, czyli rewolucji. Ulotne asygmaty walają się u bosych stóp niczym fałszywe nuty światowej orkiestry; jest ich mnóstwo ─ ludzie tratują się, by je zdobyć, ale większość zostaje zdeptana. Dyrygent tylko bezproduktywnie macha swą batutą. Huk wichury przepędza statki z mórz, burzy kamień domów i w końcu, ku dumnej matce ziemi!, równa z ziemią całą współczesną cywilizację, cały jej nierząd, by ludzie odśpiewali De profundis, Requiem, czyli pieśni żałobne, na kaleczących podeszwy gruzach. Brudne rzeki występują z koryt, tworząc miliony czerwonych dywanów i szczerząc swe zgniłozielone kły, ganiają po łąkach co dorodniejsze ewy we wiankach na jasnych głowach. A złote cielce świecą swój tryumf wśród długopalcych dłoni i zdzierających szkliwo z zębów dźwięków harf! Harfy tracą swą harmonię na rzecz błyszczących w świetle prawdy kłów. Materialiści nie doceniają kunsztownych koncertów, podwijają swe rękawy, z których wyrzygują się świecidełka nadobnych pań, a także dostojnych panów ─ stali się złodziejami w obliczu powiększającej się w gamie rozpoczynającej się od klucza wiolinowego czeluści (zwanej potocznie nicością, kresnością cyklu). Ziemia zaś nie rozstępuje się, a nasiąka infantylnym kłamstwem, tymi fałszywymi nutami, krwią niewiniątek i studenckim tangiem ku chwale najwyższych, czyli najniższych instynktów człowieczych (zakochani w muzyce!). Toksyczne powietrze ma kolor różowy, bo nadzieja, jak zawsze, umrze ostatnia.
Secundo ─ ludzie i zwierzęta umierają. Bez pytania, bez pozwolenia tłoczą się u wyjścia z teatru (któż by pomyślał ─ tak ciasnego), by rozpłynąć się w mglistych ulicach ogromnego miasta. Odnotowano lawinową liczbę wymeldowań z szarych mieszkań i siedlisk (gniazd toczących w całość zepsucie jednostki). Ci, którzy umierają jako ludzie mają na ustach uśmiechy tryumfu, a ci, którzy zdychają jako zwierzęta… biada im! Marionetkom zaś przecięto żyły (morderstwa dokonała ta mistyczna istota, która wymyśliła cały mechanizm rodzenia się i umierania ─ Bóg), sama skóra stała się dywanem dla pozostałych w przejściu na drugą stronę nicości. Czyżby słychać było chrzęst kości? W kościołach od dawien dawna rozdzwonione są dzwony żałobne, wybijają ostatnie godziny każdego człowieka z osobna, posyłając ich dusze wprost tam, gdzie diabeł mówi dobranoc. Dobranoc, dzieci! Dobranoc na zawsze! Niech przyśnią się wam najsłodsze ze słodkich cukierki i lokomotywy, i pluszaki, i najsoczystsze kobiety, jakie męskie oko kiedykolwiek miało śmiałość ujrzeć! Grabarze i kaznodzieje też umierają ─ nie ma kto pochować trupów, nie ma kto poświęcić ziemi, na której leżą; trupy zostaną tylko trupami… zmartwychwstanie stało się niemożliwe, stało się mitem (może jednak… legendą?). Cierpienie znów powraca w postaci krwawiących, ociekających oślizgłymi płynami ustrojowymi płodów leżących niczym białe dmuchawce na popękanym betonie. Rozpacz wraca w postaci lnianych worków kości będących niegdyś młodzieńcami z prostymi kręgosłupami moralnymi, będących niegdyś dziewczętami o wianie obejmującym te mądre oczęta. Wściekłość wraca w postaci gałek ocznych i języków młodych i starych małżonków konających we własnych łóżkach, by czerwienią zabarwić białe dotąd poduszki. W końcu jednak oddajmy pokłon starcom, których śmierć otacza jedwabna otoczka zgody. A w teatrze (na arenie tak pełnej niegdyś krzyków bojowych) od tej pory ─ cmentarna cisza i soczyście czerwone pomidory w czarnej ręce ogrodnika.
Tertio ─ generał Wybraniecki mruga powieką. Na swym wierzchowcu obserwuje horyzont z bezpiecznego miejsca (najbezpieczniej przy dowódcy). Patrzy i nie może uwierzyć… w brak użyteczności opisanych tutaj widnokręgów nasiąkających czerwienią. Bo cóż to? Koniec świata? A wskazówka wciąż na za jeden dwunasta. Dlatego właśnie generał Wybraniecki zgarbił swój kark, skarlały od pompatyczności widzianych cudów, cudów najwspanialszego mordercy wszechczasów, cudów tak zwanej zbrodni doskonałej. Ujrzał w końcu, w swej dłoni, Księgę. Jedyna Księga czerniała w jego zrogowaciałej, żółtej dłoni. Zrozumiał, że czytano bez zrozumienia, że ich oczy ślizgały się po czarnej czcionce Księgi, ich krwawe gałki oczne turlały się po białych kartach ─ analfabeci! Jedno, jedno działo pancerne! Jedna bomba atomowa pożyczona od amerykanów! Generał Wybraniecki bardzo chce przeczytać Księgę, ale rozumie, że nie potrafi czytać. Zapłacze gorzko generał Wybraniecki, kiedy uświadomi sobie, że dosiada tłustego, różowego wieprzka, który nigdy dotąd nie widział nieba (niech błogosławione będą wszystkie świnie świata!, niech przeklęci będą wszyscy ci, którzy kochają się w wierzchowcach!). Generał Wybraniecki już wie, że musi zmienić nazwisko.
Dokładnie o północy (kiedy trwająca godziny minuta nareszcie przesunęła wskazówkę zegara) dokonał się koniec świata. A doskonały morderca uderzył w bębny tryumfu, by zaskomlić ze wzruszenia.
Czarne niebo przekształciło się w czysty, biały absolut. By móc być wreszcie idealnym.
Czysty, biały absolut przekształcił się w plastikowe drewno pomalowane na biało. Rama okna z rdzawymi kratami.
Generał Wybraniecki przewrócił oczami, by prześlizgnąć swój wzrok po białym suficie, białych szafkach, metalowych prętach i różnokolorowych strzykawko-tabletkach na białej tacy w ramionach białej dziewczyny.
─ Panie doktorze! Panie doktorze! ─ wykrzyknęła ta urocza wróżka odcinająca skrzydła jednym i przylepiająca je drugim. ─ Ten spod trzynastki ruszył dłonią!
(bo koniec świata to nie apokalipsa, koniec świata to nie śmierć, to nie tragedia, to nie dramat, to nie wypadek, to nie bankructwo, to nie rewolucja, to nie zmiana biologicznego cyklu planety, to nie czarna dziura, to nie meteoryt który zboczył z trasy, to nie wybuchające słońca, to nie pęknięte krasnale w ogrodzie, koniec świata to też nie wojna ani obozy pracy, ani zaręczyny jedynej córki, ani choroba psychiczna, ani brak nadziei, ani nic co tylko mogłoby przyjść mi i Tobie do głowy)
─ Doprawdy, panno Zofio, koniec świata! ─ wykrzyknął ironizujący doktor gdzieś tam z korytarza, a echo spotęgowało jego głos, który w końcu dotarł do małżowiny usznej generała spod trzynastki.
(koniec świata zdecydowanie nie wyszedł tak, jak planowano ─ pomyślał generał Wybraniecki, nie mogąc powtórzyć swego ruchu)
TEKST B
Grotę, w której się znajdowali wypełniał zapach spalenizny. Ciepłe światło ogniska padało na twarze podróżników, którzy właśnie jedli resztki wcześniej usmażonego mięsa. Krystaliczną wodą, która spływała po kamiennych ścianach, udało im się napełnić manierki. Wilżyli nią swoje spieczone usta. Ich ubrania były poszarpane i brudne, mienił się na nich złoty piasek pustyni, wyglądali jakby uciekli prosto z środka piekła. Przez pewien czas w grocie było słychać tylko mlaskanie i chrząkanie. W końcu jeden ze zgromadzonych wstał. Był to dobrze zbudowany, wysoki mężczyzna. Długie, brązowe włosy opadały mu na szerokie barki. Na jego twarzy było wiele zmarszczek i blizn. Ręką wytarł z brody resztki jedzenia. Spojrzał na swych współtowarzyszy niebieskimi, zimnymi jak lód oczyma. Nikt nie zwrócił na niego uwagi. Dopiero po chwili jego spojrzenie odwzajemniła młoda dziewczyna, siedząca w kącie i bawiąca się swoimi sztyletami.
- Coś się stało Rego? - zapytała podrzucając ostrza.
- Kev, pytasz, co się stało?! – wybuchnął. - Jesteśmy w drodze już dobre dwa tygodnie, ledwo znajdujemy schronienie i pożywienie, nawet nie wiemy dokąd tak naprawdę zmierzamy. A ty pytasz, co się stało?!
- Spokojnie. Jakbyś nie zauważył wszyscy to dostrzegamy. Ubolewamy, także nad stratą Throga. Wiem też, że musimy obmyślić jakiś nowy plan.
- Nowy plan? - zadrwił. - Nie widzieliśmy oznak cywilizacji bardzo długo. Nawet nie wiemy,
w którą stronę tak naprawdę mamy iść, więc jak ma wyglądać ten nasz nowy plan?
Rozmowie przysłuchiwał się starzec. Obrzucił Rego pogardliwym spojrzeniem. Wsparł się na swoim kosturze i przemówił, a wszystkie oczy zwrócone były w jego stronę.
- A ty, co byś zrobił? – spytał mag.
- Ja? Ja, tylko… - zająknął się.
- No właśnie. Potrafisz tylko narzekać, a to nie wina żadnego z nas, że nastała taka sytuacja, w której ani moja mądrość, ani Twoja siła nie potrafi niczemu zaradzić. Wszyscy jesteśmy już bardzo zmęczeni, a także wszyscy mamy wątpliwości czy przeżyjemy chociażby jeszcze jeden dzień. Śmierć Throga tylko utwierdziła nas w przekonaniu, że któreś z nas może być następne.
- Tak uważasz? A więc, czyja to wina? - odpowiedział zirytowany.
- Spocznij wojowniku i wy wszyscy tu zgromadzeni. Opowiem wam, jak to wszystko się stało.
Historia była długa. Wszyscy milczeli. Po grocie rozchodził się głos starca…
Zebranie głównej rady odbyło się w Satenghorn, głównej siedzibie arcymaga Fregorfa. Długi korytarz prowadzący do sali audiencyjnej przemierzał wysoki, szczupły i lekko przygarbiony czarodziej. Kosturem uderzał w kamienną posadzkę, mrucząc przy tym swoje przemówienie. Wiedział, że sprawa jest wysokiej wagi, a większość zależy od tego, co powie. Podszedł do wielkich drewnianych drzwi. Spojrzał na złotą tabliczkę, na której było wygrawerowane zdobnymi literami: „Los świata zależy od każdego z nas”. Wziął głęboki oddech, chwycił za złotą klamkę i pchnął drzwi. W sali byli już wszyscy magowie wysokiej rady.
- Przepraszam za spóźnienie Fregorfie. - powiedział starzec, a oczy wszystkich zgromadzonych skierowane były w jego stronę.
- Oczekiwaliśmy cię, Travenie - odpowiedział arcymag. - Wszyscy niecierpliwe czekamy na nowe informacje.
Mag podszedł do złotej mównicy, przywołał małą kulę i puknął w nią kilka razy. Basowy dźwięk rozszedł się po sali. Odchrząknął i zwrócił się do słuchaczy.
- Moi drodzy, jak wiecie sytuacja jest bardzo poważna. Przeprowadziłem kolejną serię badań. Wyniki znów są negatywne. Nasza planeta za niedługo przestanie istnieć. Jądro ziemi zaczyna rosnąć. Co za tym idzie, wzrośnie temperatura na całej kuli ziemskiej co najmniej dwukrotnie. Nastaną susze. Ziemię będą dręczyć liczne huragany. Wyładowania atmosferyczne będą bardzo potężne. A to dopiero przedsmak tego co moim zdaniem nastąpi później. Wulkany na całej planecie wybuchnął, by szary pył przyćmił promienie słoneczne. Zapadnie ciemność. Ziemia stanie się jedną wielką ognistą kulą. Toksyczne gazy będą unosić się w powietrzu nie dając prawa żyć żadnej istocie, rosnąć żadnej roślinie.
Na sali było słychać szepty. Każdy był poruszony tym co powiedział mag. Wszyscy czekali na dalsze wiadomości z nadzieją, że te będą lepsze.
- Jest tylko jedna możliwość - kontynuował Traven. - Musimy za pomocą magii schłodzić jądro. Wykonałem do tego wszystkie obliczenia. Są duże szanse, że się uda. Chciałbym abyśmy wspólnie podjęli decyzję.
- A więc, głosujmy. - powiedział arcykapłan i wstał ze swojego tronu. - Kto jest za niech uniesie w górę czerwoną kulę, jeśli jednak ktoś jest przeciwny niech w górę poleci kula niebieska.
Na sali rozbłysły czerwone kule. Wszyscy jednogłośnie uchwalili plan Travena…
- Jednak nie wszystko poszło po naszej myśli - opowiadał dalej starzec. - Za mało mocy zgromadziliśmy, by schłodzić jądro planety, a na ponowne jego schłodzenie nie mieliśmy sił. Przestało rosnąć, ale jego temperatura wzrastała cały czas. Konsekwencje tego na początku były niewielkie. Jednak wkrótce przekonaliśmy się o swoim błędzie. Wyschły jeziora. Rzeki zamieniły się w malutkie strumyki. Brak wody spowodował usychanie roślin i śmierć zwierząt. Ziemia stała się tak sucha i twarda, niczym najtwardsza skała. Woda topniejących lodowców podniosła poziom mórz i oceanów. Ciągłe burze, huragany zniszczyły wiele małych i większych państw. Sami pewnie zdążyliście to zaobserwować. Suchy ląd zamienił się w ogromną pustynie. Uratowaliśmy planetę, ale nie uratowaliśmy ludzkości. Ostatnie kolonie, teraz tak jak my podróżują w poszukiwaniu schronienia i pożywienia. Ratunkiem może być nadejście zimy. Gdy Ziemia oddali się od słońca, wtedy jądro prawdopodobnie ostygnie i powoli wszystko wróci do normy. Marna jednak ta nadzieja. Wątpię byśmy przetrwali tak długi okres czasu.
Wszyscy patrzyli na starca, nie mogąc się otrząsnąć, po tym co im powiedział.
- Jak mogliście zdecydować za całą ludzkość? - spytał gniewnie Rego.
- Do teraz żałuję, że nie powiadomiliśmy wszystkich, że nie przygotowaliśmy chociażby jednego schronu. - odpowiedział z żalem w głosie. - Jedyne, co nas usprawiedliwia, to brak czasu. Musieliśmy działać szybko.
- Nic was nie usprawiedliwia! Nic! - krzyknął wojownik.
- Potraktowaliście ludzi, jak swoją własność! - wcześniej przeciwna Rego Kev, teraz stanęła po jego stronie. - Bo mieliście moc?! Dar?!
- Wybaczcie mi, proszę!
- Teraz, już nic nie możemy zrobić. - włączył się do rozmowy elf. - Teraz, możemy tylko walczyć o przetrwanie. Wszystko jest w naszych rękach. Teraz, musimy się zjednoczyć i stworzyć nową cywilizacje, by przetrwać.
- Kto cię prosił o zdanie nieludzie?! - zapytał wściekły Rego i rzucił toporem w stronę elfa.
Kev rzuciła szybko swoim sztyletem wybijając topór z toru lotu. Wstała trzymając dwa ostrza gotowe do użycia w każdej chwili. Była wściekła.
- Seaden ma racje! Zjednoczmy się! Pomińmy nasze konflikty, bo jak tak dalej pójdzie, pozabijamy się nawzajem. Zróbmy to za Throga. Był mieszańcem, a za nasze ludzkie dupska oddał życie.
Rego podszedł do elfa, upadł na kolana prosząc o wybaczenie. Wszyscy byli zszokowani.
- Wstań wojowniku! Niech to będzie przymierze wszystkich ras! - krzyknął elf. - Uratujmy się! Los świata zależy od każdego z nas!
Gwiazdy migotały na niebie. Srebrne oko rozświetlało noc, jednak nie wył do niego ani jeden wilk. Nigdzie nie było słychać pohukiwania sów, ni trzepotu skrzydeł nietoperza. Słychać było tylko świst wiatru, który niósł z sobą złoty piasek. Cały spokój przerwał wstrząs. Wszyscy podróżnicy wybiegli z groty. To co działo się na ich oczach było nie do opisania. Był to rodzaj magii, której w żaden sposób nikt nie jest w stanie zrozumieć. Złoty piasek zamieniał się w wszystko to, co zostało zniszczone, co umarło. Wystarczył tylko dotyk Bożego Palca, by przywrócić wszystko do równowagi. Bóg czekał na pojednanie wszystkich ras i osiągnął swój cel.
Koniec 19 lipca.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Chiyo
Moderator Niewyżyty
Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 1692
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Oxford, UK (oryg. Poznań) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 15:03, 06 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Pomysł
Tekst A: 4
Tekst B: 1
Z początku chciałam przyznać po równo, bo w końcu każdy pomysł, jeśli tylko trzyma się jakiejś logicznej kupy, winien być dobrym i to jego oprawa decyduje o odbiorze, jednak powstrzymałam się. Bo jednak pomysł w Tekście A podobał mi się bardziej. Zostałam pod koniec zaskoczona tym, że ów koniec świata faktycznie "nie wyszedł tak, jak planowano". I chociaż ogólny całokształt końca świata wielką oryginalnością nie raził, ów moment zaskoczenia oraz oprawa tekstu (więcej poniżej) nadrabiają z dużą nawiązką.
Tymczasem Tekst B, chociaż gdyby patrzeć na niego jako na tekst sam w sobie, bez jakiejkolwiek konkurencji, jest dobry, blednie przy rywalu. Motyw ratowania świata przed jego końcem oraz inspiracja obecnymi prognozami ekologicznymi były dobrym pomysłem, który uważam za zrujnowany końcówką, jak dla mnie rodem z amerykańskiego filmu katastroficznego, gdzie wszystko kończy się dobrze, a Statua Wolności dalej stoi w jednym kawałku. W dodatku ten moment patosu w stylu "och, zjednoczmy się!" (przepraszam za przejaskrawianie) zdecydowanie nie jest w moim guście, zatem siłą rzeczy przyznałam Tekstowi B dużo mniej punktów.
Styl
Tekst A: 5
Tekst B: 0
Niestety, bezapelacyjnie. Jako osoba ceniąca sobie poprawność nie widzę innej możliwości niż powyższa. W Tekście A znalazłam dwa, góra trzy niedociągnięcia (zbędne zaimki), które można by zrzucić na karb wymaganej poetyzacji, gdyż oprócz tego styl jest jak najbardziej poprawny. Tymczasem Tekst B? Moje oczy zbystrzyły sporo drobnych błędów: brakujące lub zbędne przecinki (a raz brakujący dwukropek); nadmiar zaimków; powtórzenia czasownika "być"; literówka; dwa razy źle użyte przyimki; pięć razy trafił się źle zapisany dialog (tj. pojawiła się kropka po wypowiedzi, kiedy nie powinno jej być); i na koniec coś, czego szczerze nie cierpię, nawet jeśli pojawia się raz: "twoja" pisane wielką literą, kiedy nie ma po temu powodu. Na ile to pośpiech, a na ile niewiedza, nie sposób mi stwierdzić ani też nie mnie oceniać; autor/-ka sam/-a wie, gdzie leży przyczyna i powinien/-na się tym prędko zająć.
Co do samej płynności stylów Tekst A znowu przeważa. Pomimo poetyzacji, której, przyznaję, nie jestem fanką, czytałam z prawdziwą przyjemnością i bez zgrzytów. Opisy były bardzo plastyczne i wyraziste, dzięki czemu opisywany koniec świata dosłownie dział się w mojej głowie niczym dobrej klasy film, poetyzacja nie była ciężka, obecna, ale nie przesadzona, zaś całość została napisana po prostu lekko, że aż chciało się czytać dla samej przyjemności czytania.
Z kolei Tekst B prezentował się pod tym względem gorzej i chociaż zgrzyty techniczne miały w tym swój udział, nie były jedynym czynnikiem. Sam tekst wyglądał według mnie tak, jakby został szybko napisany, niesprawdzony (albo sprawdzony baaardzo pobieżnie), a następnie wysłany, bez poświęcenia mu należytej uwagi oraz dopieszczania, na które każdy tekst zasługuje. To jakby mieć umiejętność lepienia z gliny, wszystkie materiały oraz sprzęty, ale się nie starać podczas tworzenia i wystawić na sprzedaż koślawy dzbanuszek wyłącznie dlatego, że się nie poświęciło procesowi tworzenia odpowiedniej ilości czasu oraz skupienia. Nie mówię, że czytało się ciężko, bo wcale tak nie było. Jednak czytałam bez emocji, zwyczajnie przelatując wzrokiem po literkach, ale nie odbierając od nich żadnych uczuć, co kłóciło się z przekazem, który podpowiadała mi fabuła.
Innymi słowy, Tekst A stoi zdecydowanie wyżej od Tekstu B w kwestii stylu (i według mnie, podkreślę jeszcze raz), stąd ta dość ostra, wydawać by się mogło, punktacja.
Realizacja tematu
Tekst A: 0.8
Tekst B: 0.2
Niby zrealizowano, jednak wymóg poetyzacji w pełni spełnił tylko Tekst A - Tekst B miał trochę na początku i troszkę na końcu, podczas gdy według mnie powinna być ona od początku do końca, nie wybiórczo, w kilku miejscach. Stąd różnica.
Ogólne wrażenia
Tekst A: 3
Tekst B: 1
Nie ma wątpliwości, że Tekst A podobał mi się o wiele bardziej. Nie mam zamiaru się powtarzać, gdyż wszystko zawarłam powyżej. Drastyczna różnica w poziomie warsztatu (patrz punkt Styl), odbiorze pomysłu (patrz punkt Pomysł), a na końcu samo podejście do realizacji tematu (patrz nierównomierne rozprowadzenie poetyzacji w Tekście B) - to wszystko musiało się złożyć do takiego, a nie innego wyniku. Ten jeden punkt dla Tekstu B przyznałam za wspomniane w punkcie Pomysł pozytywy oraz za fakt, iż autor/-ka tekstu mimo wszystko ma jakiś styl i widać, że potrafi pisać. A że to pisanie blednie w porównaniu z Tekstem A i że nie wywołało we mnie emocji - to zupełnie inna historia.
Podliczenie
Tekst A: 12.8
Tekst B: 2.2
Wiem, że wygląda to bardzo ostro i surowo, ale cóż... Wszystkie wyjaśnienia zawarłam powyżej. Mogę jedynie pogratulować pojedynkującym się.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Chiyo dnia Wto 17:30, 06 Lip 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Euverris H'ané
Alabastrowy Moderator
Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 14:49, 16 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Skoro koniec świata, to koniec świata — Eu oceni pojedynek.
Wielce szanowny pan Pomysł Przemyślany
Mieszkał on na pewno w tekście a, był nawet zameldowany na dłuższy okres i zakładał wyłącznie pasiaste szlafroki. Braku oryginalności zarzucić mu nie można, aczkolwiek finał jego egzystencji milej widziany (i cieplej przyjęty) byłby raczej w drabułce niż takowym tekście.
Tekst be poszczycić może się jedynie dzikim lokatorem, Pomysłem Bez Nóg i Rąk, który zresztą opuścił go w poszukiwaniu bardziej komfortowego lokum. Dlaczego bezdomny miałby rzecz taką uczynić, ktoś zapyta? Otóż bezdomny owy ukończył szkołę (a nie była to wcale szkoła elitarna, lecz całkiem zwyczajna, publiczna placówka edukacyjna) i wie doskonale, że jądro Ziemi nie stygnie, nawet kiedy planeta znajduje się w punkcie zwanym aphelium (czyli najbardziej oddalonym od Słońca); tak część stała, jak i płynna jądra nie pęcznieje ani nie rośnie — za ruch można tu ewentualnie uznać tylko unoszenie nagrzanej materii, choć nie jest to, oczywiście, ruch samego jądra. Wiedza Bez Nóg i Rąk na tym się nie kończy — zaskakuje go nielogiczność i idiotyzm zachowania jego sąsiadów (czytelnikom znanych jako Bohaterowie, przyp. red.), przejawiające się chociażby w sytuacji, gdy Rego krzyczy na biednego maga, który uratował niczego nieświadomą ludzkość — jakże śmiał! Jednak podstawą do przeprowadzki było coś jeszcze innego: Pomysł był zdruzgotany faktem, że nie narodził się on w głowie autora, lecz w umysłach starożytnych (np. Majów) i znany jest powszednie w formie przeróżnych przepowiedni.
Tekst a — 5
Tekst be — 0
Wieczna dziewica Styl Umiłowana
Zacznijmy od tekstu be tym razem, koło którego dziewica jedynie się przechadzała, stopy swej nieskalanej nie postawiwszy wewnątrz ni razu. Następują po sobie wyrazy, co jest wymogiem każdego tekstu, a większość nawet ma związek ze swoimi poprzednikami, ale to jedyna pozytywna opinia, jaką można o nim wydać. Chrzęści i zgrzyta całość między zębami, a błędy (czekolada od nich się tego uczyła) czynią w nich dziury i ranią dziąsła.
W tekście a Umiłowana uwiła sobie gniazdko przytulne a wygodne, lecz wiedzieć należy, że gust jej do przyjętych ogólnie za zadowalające nie należy. Skrzą się więc wszędzie metafory, ciągi niezrozumiałych skojarzeń walczą z nimi o uwagę czytelnika, a nad tym wszystkim unosi się aura nierealności zbyt nachalna. Zbyt dużo wszystkiego, jak w pałacu barokowym, który złotem i kosztownościami ocieka, przez niemożliwym staje się podziwianie go jako całości, a nawet — podziwianie w ogóle. Mętlik się w głowie czyni jedynie i chęć ucieczki rodzi (a ja przecież lubię, kiedy autor wprowadzi na scenę zamętu trochę; właśnie: trochę — słowo-klucz).
Żaden tekst na pochwałę i uwielbienie z mojej strony nie zasłużył, dlatego punkty rozdam im po równo, bo nie mogę obu przyznać zer.
Tekst a — 2,5
Tekst be — 2,5
Jednooka Realizacja Tematu
Mieliśmy dostać poetyzację, mieliśmy podziwiać w tekstach środki właściwe poezji, tymczasem tekst a lepi się od abstrakcyjnych obrazów, zaś końcówkę tekstu be zamordował patos, w związku z czym wykonam znów ten sam manewr, co przed momentem:
Tekst a — 0,5
Tekst be — 0,5
(No dobrze, oba były w narracji trzecioosobowej).
Biedne i okaleczone Wrażenie Ogólne
Złe. Jest złe. Tak, znalazłam idealne słowo. Cierpiałam męki niewymowne, czytając oba teksty (i niemal tak samo wielkie, szukając słów do komentarza, bo zwyczajnie mi ich zabrakło), a siedząca na kanapie Nae zdążyła w tym samym czasie przeczytać dwieście stron książki. O ile jeszcze tekst a dałoby się reanimować, gdyby przeszedł na dietę oddekorującą, o tyle tekst be winien zostać spalony doszczętnie, a prochy schowane głęboką pod ziemią (ewentualnie rozsypane nad oceanem), żeby ludzkości więcej nie straszył idiotyzmem (JĄDRO!) i brakiem umiejętności pisarskich swojego autora.
Tekst a — 2
Tekst be — 2
(Dawanie równej ilości punktów (i uznawanie ich za nie nieznaczące) zaczyna wchodzić mi w nawyk).
Uradowane wielce Podsumowanie Końcowe
Tekst a — 10
Tekst be — 5
W zasadzie planowałam przyznać pierwszemu tekstowi pięć talentów (za Pomysł), drugiemu zero, a resztę sobie za odwagę, męstwo, wytrwałość i masochizm, jakimi wykazałam się, czytając i oceniając pojedynek, jednak zostałam uświadomiona, że tego uczynić mi nie wolno — dlatego właśnie punktacja przedstawia się tak, a nie inaczej.
Szczęśliwym trafem nie mogę pogratulować pojedynkującym się, gdyż nie ma czego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Michalina
Dołączył: 06 Sty 2009
Posty: 1408
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 16:45, 16 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
POMYSŁ
A. 4
B. 1
Tekstowi B przyznaję ten jeden punkt tylko dlatego, że "coś" rzeczywiście było, jakiś zarys planu można było dostrzec, jednak częściej panowała nieokiełznana nielogiczność i bezużyteczny (i nawet nieupoetyzowany) chaos. Poza tym, jak już jedna z pań wspomniała, pomysł w tekście B raczej oryginalny nie jest, bo Majowie (czy ktoś tam) juz dawno się z nami tą wiedzą podzielili. Kiedy przeczytałam temat "koniec świata nie wyszedł tak jak planowano", myślałam, że autorzy skupią się właśnie na pokazaniu tego, że ten koniec świata nie będzie właśnie taki, jakiego w obecnym czasie się spodziewamy (sic!).
Tekst A pod tym względem był zupełnie inny. Pomysł był uporządkowany w swoim chaosie. Był zaskakujący i inny od całej reszty. Ręce, nogi,uszy, nos, piegi - miał wszystko, ot co.
STYL
A. 4
B. 1
I znowuż test A odbiegł od tekstu B (w sensie pozytywnym). Wymagana poetyzacja nie jest ciężka i nie utrudnia w żaden sposób czytania i rozumienia. Ba, tekst czyta się z prawdziwą przyjemnością, wręcz się go pochłania. W dodatku autor/ka tekstu pierwszego uniknęła zbędnego patosu, co jest niemałym sukcesem przy tego rodzaju pisaninach. Wszystko, wbrew pozorom, upchnięto do odpowiednich szafek i jest całkowicie logiczne. Co do technicznej strony tekstu, żadnych większych błędów nie dostrzegłam, widać, że teskt jest dopieszczony i przemyślany.
Tekst B pod tym względem sam w sobie nie jest jakiś zły, powiedziałabym, że jest poprawny i na pewno nikt z krzykiem nie uciekłby, gdyby go przeczytał. Jednak pierwszeństwo w irytujących mnie rzeczach ma nielogiczność i niewiedza na tematy natury fizyczno-geograficznej. Eu, zwróciła już uwagę na te niedociągnięcia, więc nie będę się powtarzać. Poza tym zachowanie bohaterów jest co najmniej dziwne. Nie widzę ciągów przyczynowo-skutkowych,a raczej ciągi nie-wiem-sama-czego. Nie rozumiem złości Rego (no chyba, ze jest cholerycznym psycholem, który ciągle czuje potrzebę wyładowania na kimś swej złości). Poza tym wszystko jest raczej takie... przewałkowane. Niczym mnie tekst nie zaskoczył. (poza samym zakończeniem, którego jednak zaskoczenie ma odczucie negatywne).
No i błędy, błędy, błędy.
REALIZACJA TEMATU
A. 0,75
B. 0, 25
Brak mi poetyzacji w tekście B.
OGÓLNE WRAŻENIE
A. 3
B. 1
Wszystko, co chciałam napisałam wyżej. Tekst B jest sztuczny i chaotyczny ( w tym negatywnym znaczeniu). Przemawia przez niego zamiłowanie autora do fantasy.
Tekst A zawiera w sobie dużo abstrakcyjności, ale mi właśnie ta abstrakcyjność się podoba. Koniec kropka. Skończyłam. Finito.
R A Z E M
A. 11,75
B. 3,25
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Michalina dnia Pią 16:49, 16 Lip 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Yumminae Rais
Moderator Wspomnień
Dołączył: 06 Sty 2009
Posty: 1079
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: miasto smoka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 16:47, 16 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Zagwozdka: ile jest 12,75 plus 3,25?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Michalina
Dołączył: 06 Sty 2009
Posty: 1408
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 16:49, 16 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
poprawione, naprawione ;)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Michalina dnia Pią 16:50, 16 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Neja
Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:37, 16 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Jej, jak ja dawno nic nie oceniałam. Nie wiem, czy jeszcze potrafię to zrobić :P No nic, spróbujmy!
POMYSŁ
A - 3,5
B - 1,5
W tekście A pomysł doskonale pasował to formy. Jak pokazał nam autor, idealnie dało się go zamknąć w wymaganej długości, nie tracąc przy tym nic na jakości. Wstęp, rozwinięcie, zaskakujące zakończenie, wszystko to zostało przemyślane, ma ręce i nogi.
W tekście B miało być za dużo treści w zbyt krótkiej formie. To wszystko tak pośpiesznie, po łebkach, autorowi nie udało się nakreślić odpowiedniego dramatyzmu. No i zakończenie... W opowiadaniu zakończenie powinno być mocne, silnie nakreślone, a tu wypadło banalnie i blado.
STYL
A - 4
B - 1
Autor tekstu A ma wyobraźnię. A to u mnie ogromny plus. Może było trochę za dużo tego wszystkiego, miejscami miałam mętlik w głowie, ale czy nie taki powinien być koniec świata? Chaotyczny, nierealny, niezrozumiały? Tekst czytałam z przyjemnością, jest zajmujący, nie nudzi ani chwili. Punkty według mnie całkowicie zasłużone.
Autor tekstu B miał pecha. Trafił na przeciwnika, przy którym wypadł przeraźliwie blado, choć wartość samego tekstu nie jest aż tak niska. Owszem są błędy (głównie interpunkcyjne) i trochę jest to wszystko niezgrabne, ale przecież nie jest źle. Najbardziej przeszkadza mi to, że jest za mało uczuciowości, emocje są pozorne, sztuczne, powierzchowne. A przecież, na Boga, tu chodzi o koniec świata! No i to końcowe pogodzenie. "- Wstań wojowniku! Niech to będzie przymierze wszystkich ras! - krzyknął elf. - Uratujmy się! Los świata zależy od każdego z nas!" I bach! Koniec. Świat ocalony. Ja osobiście lubię patos, walka dobra ze złem, braterska miłość i takie tam. Ale to już jest przesada.
REALIZACJA TEMATU
A - 0,5
B - 0,5
OGÓLNE WRAŻENIE
A - 3
B - 1
Tekst A podobał mi się zdecydowanie bardziej, ale sądzę, że B zasłużył na ten jeden punkt, bo naprawdę nie jest zły. Może gdyby autor miał większą objętość tekstu do dyspozycji, wyszłoby to znacznie lepiej?
RAZEM
A - 11
B - 4
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
vagabond
Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 241
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 13:02, 17 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
pomysł
tekst a - 5
tekst b - 0
tekst a był zaskakująco zaskakujący, nawet z pointą. końcówka szczerze mnie zdziwiła jaskrawym kontrastem do zapowiedzi ukazanej w pierwszych akapitach (liryczna apokalipsa, niebo na ziemi), poczułem się tym niemal oszukany!, uderzony.
tekst b zalatywał miernoctwem wyuczonym na podrzędnym fantasy. te typowe zagrywki "ojejej koniec świata, jak możemy go uratować?!" po prostu mnie zażenowały, ale to było jeszcze nic w porównaniu z bohaterami, którzy byli prowadzeni tak nieudolnie i prostacko, a nakreśleni w impertynencki sposób amatora książek drukowanych na papierze toaletowym. i elfy! i ach... końcówka była mogiłą. za to powinno się linczować.
styl
tekst a - 4,5
tekst b - 0,5
tłumacząc się po krótce - oczywiście, jaki jest styl tekstu a każdy widzi, ma potencjał, jest żywy, barwny i plastyczny, widać że jest owocem pasji i pisarskiego zamiłowania, raczej lekkości pióra, przelewanej świadomości, niż formą katorżniczej obróbki. brzmi jak powiew szczerego uczucia i pewności w przekazie.
tekst b, ha ha ha ha... przepraszam. 0,5 pkt przysługuje jedynie za w miarę poprawny zapis w języku polskim. przykro mi, chociaż nie, wcale mi nie jest przykro, ale to stanowi albo zupełny nowicjat, albo wyrok zerwania z piórem (na zawsze!!!). w sumie to dość ciekawe jak wiele osób powiela ten sam bezbarwny styl, to jest wprost zaskakujące, przecież teoretycznie stanowią organizmy zupełnie odrębne, a jednak jest w tym coś wspólnego, coś stanowiącego samą esencję, otóż: organiczne umiłowanie tandety.
"- Seaden ma racje! Zjednoczmy się! Pomińmy nasze konflikty, bo jak tak dalej pójdzie, pozabijamy się nawzajem. Zróbmy to za Throga. Był mieszańcem, a za nasze ludzkie dupska oddał życie.
Rego podszedł do elfa, upadł na kolana prosząc o wybaczenie. Wszyscy byli zszokowani.
- Wstań wojowniku! Niech to będzie przymierze wszystkich ras! - krzyknął elf. - Uratujmy się! Los świata zależy od każdego z nas! "
na to chyba nie istnieje odpowiednia kara. brzmi prawie jak "zgoda buduje", prawdziwa aria na cześć demokratycznych niby-wartości podana jak w kreskówce dla odmóżdżonych osobników. "niech to będzie przymierze wszystkich ras" - niezłe hasełko, serio. długo nad tym myślał(a)eś? hahahha, to nie nosi na sobie śladu żadnej myśli.
realizacja tematu
tekst a - 0,75
tekst b - 0,25 (a poetyzacja się zgubiła)
ogólne wrażenia
tekst a - 4
tekst b - 0
jak już mówiłem tekst a jest interesujący, zaskakujący, naprawdę przemyślany, przypadła mi do gustu jego kompozycja, niby bagatela, ale jak skonstruowana! zarzut "przepoetyzowania" jest idiotyczny, przecież to sen wariata, nieprawdaż?
tekst b - och chciałbym powiedzieć, że jest to totalna beznadzieja, ale... no beznadzieją ten tekst również nie jest. jest po prostu... niczym. blada, zmiksowana miernota, nawet nie na papierze, raczej już rozdrobnione confetti. ileż takiego barachło znajdziemy w sieci? bez najmniejszego rysu osobowości autora, bez zupełnego wyrazu ani polotu? oto: niepoliczalne mnóstwo. nie przeczytałbym tego nawet po to, żeby się pośmiać, na bubel (buble są nawet ciekawe) też się nie kwalifikuje. to po prostu nie powinno nigdy zaistnieć.
podsumowanie
tekst a - 14,25
tekst b - 0,75
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez vagabond dnia Sob 17:41, 17 Lip 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Chiyo
Moderator Niewyżyty
Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 1692
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Oxford, UK (oryg. Poznań) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 14:58, 17 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
vagabond, brakuje Ci jednego punktu w podsumowaniu. ;)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Kay
Moderator - Bluzgator
Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 376
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Znienacka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 18:08, 23 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Tekst A - 59,78
Tekst B - 15,2
Pojedynek wygrywa Lel.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group | | UNTOLD Style by ArthurStyle
|
|
|
|
|
|