|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Spes
Dołączył: 05 Kwi 2012
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:21, 05 Kwi 2012 Temat postu: The ghost |
|
|
Rok 1926. Aaron mieszka sam z młodszym bratem Rogerem. Zawsze byli ze sobą blisko. Wszędzie chodzili razem i razem szukali opuszczonych miejsc, kochali je...
..do pewnego czasu.
Opowiem Wam co się wydarzyło braciom.
15- 25 czerwca 1908 roku.
Aaron chodź szybko. Pokaże ci coś!- krzyczał eR.
Spadaj. Nie widzisz, że jestem zajęty?- odparł brat.
Ale ty przecież..- próbował mówić dalej.
Wyjdź!- powiedział stanowczo Aaron.
Roger obdarzył brata długim spojrzeniem, swoimi wielkimi niebieskimi oczyma.
Nie to nie. Będziesz tego żałować.- warknął pod nosem eR.
Po czym odwrócił się i wyszedł.
Mamo ide na dwór!- oznajmił chłopiec. Błąkał się pół dnia po okolicy. Nagle się zatrzymał i pomyślał- może pójde sam do tego domu jeśli Aaron nie chce.
Był bardzo odważny jak na ośmiolatka. Ruszył wąską ścieżką w kierunku budynku.
Z daleka widział zarys domu. Podszedł bliżej, stanął chwilę i spoglądał z zafascynowaniem
na mury domu. Były takie stare, fascynujące i pełne magii.
Dom znajdował się w środku lasu. Był mały z brązowym, ale brudnym dachem. Okna domu były na takiej wysokości, aby Roger mógł zobaczyć co jest w środku. Podszedł bliżej i zajrzał do środka. Ujrzał tam małą, skuloną dziewczynkę. Chciał podejść do niej, ale mimo tego, że był odważnym chłopcem czuł lęk przed nią. Nagle popatrzyła na niego i krzykneła- Oni tu są Roger! Ciebie też złapią. Już nie uciekniesz.
Wystarszony zaczął biec do domu, a za sobą słyszał przerażające krzyki. Biegł przez całą drogę nie zatrzymując i nie odwracając się. Gdy dotarł do domu pobiegł do Aarona by powiedzieć mu o wszystkim.
Nie ma się czego bać eR- powiedział brat.- to pewnie twoja wyobraźnia.
Ale Aaron ona tam była. O.. ona powidziała, że mnie złapią- mówił roztrzęsiony chłopiec.
Posłuchaj. Pójdziemy tam jutro i zobaczymy czy jeszcze tam jest, ok?- powiedział Aaron.
Dobrze- odrzekł łamiącym się głosem Roger.
W nocy Aaron myślał o słowach brata. Mimo, że nie wierzył w duchy słowa Rogera były bardzo przekonujące, a głosy w jego głowie mówiły, że ma uwierzyć bo i po niego przyjdą, ale nie mógł pokazać bratu, że się boi.
Rano zszedł do kuchni gdzie Roger już jadł płatki.
Jak tam, kolego? Jesteś gotów, by iść do lasu?- powiedział Aaron z uśmiechem.
Niee. Myśle, że nie.- mówił wystraszonym głosem chłopak.
No co ty. Nie bój się. Przecież pójdziesz tam ze mną- mówił dalej Aaron.
Nie chce! Odwal się!- krzyknął Roger.
Daj spokój eR. Jeśli tam nie pójdziesz oni przyjdą tutaj- upierał się brat.
Roger popatrzył na niego wielkimi, wystraszonymi oczyma.
P-przyjdą? Ale... Dobrze, pójdę tam- zająkał chłopiec.
Aaron bez namysłu wziął bluzę i wyszedł z bratem w stronę lasu.
Myślisz, że tam na prawdę coś jest?- zapytał cicho Roger.
Nie. Myślę, że tam nic nie ma, a to co widziałes to tylko twoja głupia wyobraźnia- skłamał brat. Byli coraz bliżej domu i coraz szybciej biło im serce. Roger stał na zielono brązowym trawniku przed domem, a Aaron podszedł bliżej domu. Usłyszeli grzmot.
****No nie- pomyślał Aaron- jeszcze tego nam brakowało. Nadchodziła wielka burza. Ciemne chmury zasłoniły pogodne niebo, zerwał się wiatr i nastąpiła ulewa.
Chodź tutaj eR- powiedział.- będziesz cały mokry. Schowamy się w tym domu.
Nie chce. Ja się boję!- powiedział.
Aaron podszedł i wziął brata za rękę. Weszli do środka. Poczuli okropny odór.
Fuj!-powiedział Roger- co tak śmierdzi?!
Nie wiem.- powiedział brat- to pewnie jakieś zdechłe zwierzęta.
J-jakie zwierzęta?- powiedział zaskoczony chłopak.
Zdechłe!-odpowiedział-no chodź! Przecież tu nic nie ma. Zawsze byłeś taki odważny, a teraz?
Aaauuoooooa.. rozległ się dźwięk. Co to było?- zapytał przerażony eR.
To pewnie jakiś kot.-uspokoił go brat.
Przed oczyma przebiegła im szarawa postać. Witaj Roger. Nie sądziłam, że jeszcze się tutaj zjawisz.- mówiła.- podziękuj bratu, bo gdyby nie on, ty byś żył jeszcze dziś wieczorem.
Chłopcy rzucili się do drzwi. Były zamknięte. Podczas, gdy Aaron próbował otworzyć drzwi Roger krzyczał przeraźliwie, a z błękitnych oczu leciały mu łzy.
Zostawcie mnie. Ja nie chce umierać!- krzyczał chłopiec.
Cicho bądź. Nic ci się nie stanie.-mówił brat.- zaraz z tąd wyjdziemy.
Drzwi się otworzyły, a bracia wybiegli z domu nie zważając na deszcz i burzę.
Dotarli do domu wystraszeni. Nikomu nie powiedzieli o wizycie w nawiedzonym domu.
W nocy Roger krzyczał przez sen, że oni nadchodzą. Rano podczas gdy Roger jeszcze spał Aaron poszedł do swojego przyjaciela Williego. Opowiedział mu o wszystkim.
Pójdźmy tam- namawiał podekscytowany Willlie.
Oszalałeś?-mówił Aaron- przecież "to" nas zabije.
Głupi jesteś. Duchy nie istnieją, a jeśli istnieją to co nam zrobią.-mówił dalej Willie.
Może i jestem głupi, ale mam zamiar jeszcze trochę pożyć. Proszę bardzo, idź tam sobie jeśli chcesz, ale jeśli nie wrócisz to wiedz, że jesteś, a raczej byłeś idiotą, bo tylko idiota pójdzie do nawiedzonego domu po tym jak ktoś go ostrzegł o tym.-wyrzucił z siebie Aaron po czym odwrócił się i poszedł do domu. Wiedział, że Willie tam nie pójdzie.
Zawsze był tchórzem- pomyślał.
Wrócił do domu i położył się.
Ej Aaron!- krzyknął Roger.- pójdziesz ze mną na rower?
Hmm...dobra, mogę pójść.-odrzekł brat.
Jadąc natrafili na kilkoro ludzi. Aaron podjechał i zapytał co się stało.
Willie zaginął- powiedzieli- musimy go szukać. Robi się ciemno, a pewnie znów gdzieś się zgubił.
O Boże- powiedział do siebie.-tylko nie to. Nie Willie, nie idź do lasu.. Tylko nie do lasu.
Może poszedł do lasu-powiedział Aaron.
Nie. On nie poszedłby sam do lasu.-odpowiedziała mama Williego.
A-ale on..- próbował powiedzieć Aaron- on tam jest.- dokończył tak cicho, że nikt go nie usłyszał.
Chłopcy wsiedli na rowery i zaczeli jechać do domu.
Aaron..?- powiedział nieśmiało Roger.
Tak?- powiedział Aaron.
Ty wiesz gdzie on poszedł, prawda?-oznajmił eR.
Domyślam się- odparł po chwili starszy brat.
Musimy mu pomóc Aaron.-zasugerował.
Oszalałeś?-powiedział z niedowierzaniem chłopak.-po czym dodał- masz rację.
Pojedziemy do lasu i go poszukamy.
Na miejscu zastali otwarte drzwi. Z ogormnym przerażeniem weszli do środka. Zwiedzili cał y dom. Był piękny i mroczny. W koncie salonu ujrzeli dziewczynkę. Aaron podszedł do niej.
Co tutaj robisz?- zapytał. W odpowiedzi dostał przeszywające spojrzenie dziewczynki.
Miała czarne włosy oraz czarną, podartą sukienkę. Była bardzo blada, a jej oczy były kruczo czarne lecz podkrążone. Patrzyła na Aarona.
Co tutaj robisz?- powtórzył wystraszony chłopak.
Ciiiicho-powiedziała- oni tutaj są.
Kto? Kto tutaj jest?-wypytywał Aaron.
Źli ludzie.-mówiła.
Opowiesz mi o nich? -pytał dalej.- kim jesteś?
Jestem Samara. Oni chcą mi zrobić krzywdę.-mówiła.- Roger? Byłeś tutaj.
Roger odskoczył a oczy rozszerzyły mu się- T-ty to do mnie m-mówisz?- wyjąkał eR.
Nie bój się mnie- powiedziała dziewczynka.
Rok 1926. Aaron mieszka sam z młodszym bratem Rogerem. Zawsze byli ze sobą blisko. Wszędzie chodzili razem i razem szukali opuszczonych miejsc, kochali je...
..do pewnego czasu.
Opowiem Wam co się wydarzyło braciom.
15- 25 czerwca 1908 roku.
Aaron chodź szybko. Pokaże ci coś!- krzyczał eR.
Spadaj. Nie widzisz, że jestem zajęty?- odparł brat.
Ale ty przecież..- próbował mówić dalej.
Wyjdź!- powiedział stanowczo Aaron.
Roger obdarzył brata długim spojrzeniem, swoimi wielkimi niebieskimi oczyma.
Nie to nie. Będziesz tego żałować.- warknął pod nosem eR.
Po czym odwrócił się i wyszedł.
Mamo ide na dwór!- oznajmił chłopiec. Błąkał się pół dnia po okolicy. Nagle się zatrzymał i pomyślał- może pójde sam do tego domu jeśli Aaron nie chce.
Był bardzo odważny jak na ośmiolatka. Ruszył wąską ścieżką w kierunku budynku.
Z daleka widział zarys domu. Podszedł bliżej, stanął chwilę i spoglądał z zafascynowaniem
na mury domu. Były takie stare, fascynujące i pełne magii.
Dom znajdował się w środku lasu. Był mały z brązowym, ale brudnym dachem. Okna domu były na takiej wysokości, aby Roger mógł zobaczyć co jest w środku. Podszedł bliżej i zajrzał do środka. Ujrzał tam małą, skuloną dziewczynkę. Chciał podejść do niej, ale mimo tego, że był odważnym chłopcem czuł lęk przed nią. Nagle popatrzyła na niego i krzykneła- Oni tu są Roger! Ciebie też złapią. Już nie uciekniesz.
Wystarszony zaczął biec do domu, a za sobą słyszał przerażające krzyki. Biegł przez całą drogę nie zatrzymując i nie odwracając się. Gdy dotarł do domu pobiegł do Aarona by powiedzieć mu o wszystkim.
Nie ma się czego bać eR- powiedział brat.- to pewnie twoja wyobraźnia.
Ale Aaron ona tam była. O.. ona powidziała, że mnie złapią- mówił roztrzęsiony chłopiec.
Posłuchaj. Pójdziemy tam jutro i zobaczymy czy jeszcze tam jest, ok?- powiedział Aaron.
Dobrze- odrzekł łamiącym się głosem Roger.
W nocy Aaron myślał o słowach brata. Mimo, że nie wierzył w duchy słowa Rogera były bardzo przekonujące, a głosy w jego głowie mówiły, że ma uwierzyć bo i po niego przyjdą, ale nie mógł pokazać bratu, że się boi.
Rano zszedł do kuchni gdzie Roger już jadł płatki.
Jak tam, kolego? Jesteś gotów, by iść do lasu?- powiedział Aaron z uśmiechem.
Niee. Myśle, że nie.- mówił wystraszonym głosem chłopak.
No co ty. Nie bój się. Przecież pójdziesz tam ze mną- mówił dalej Aaron.
Nie chce! Odwal się!- krzyknął Roger.
Daj spokój eR. Jeśli tam nie pójdziesz oni przyjdą tutaj- upierał się brat.
Roger popatrzył na niego wielkimi, wystraszonymi oczyma.
P-przyjdą? Ale... Dobrze, pójdę tam- zająkał chłopiec.
Aaron bez namysłu wziął bluzę i wyszedł z bratem w stronę lasu.
Myślisz, że tam na prawdę coś jest?- zapytał cicho Roger.
Nie. Myślę, że tam nic nie ma, a to co widziałes to tylko twoja głupia wyobraźnia- skłamał brat. Byli coraz bliżej domu i coraz szybciej biło im serce. Roger stał na zielono brązowym trawniku przed domem, a Aaron podszedł bliżej domu. Usłyszeli grzmot.
****No nie- pomyślał Aaron- jeszcze tego nam brakowało. Nadchodziła wielka burza. Ciemne chmury zasłoniły pogodne niebo, zerwał się wiatr i nastąpiła ulewa.
Chodź tutaj eR- powiedział.- będziesz cały mokry. Schowamy się w tym domu.
Nie chce. Ja się boję!- powiedział.
Aaron podszedł i wziął brata za rękę. Weszli do środka. Poczuli okropny odór.
Fuj!-powiedział Roger- co tak śmierdzi?!
Nie wiem.- powiedział brat- to pewnie jakieś zdechłe zwierzęta.
J-jakie zwierzęta?- powiedział zaskoczony chłopak.
Zdechłe!-odpowiedział-no chodź! Przecież tu nic nie ma. Zawsze byłeś taki odważny, a teraz?
Aaauuoooooa.. rozległ się dźwięk. Co to było?- zapytał przerażony eR.
To pewnie jakiś kot.-uspokoił go brat.
Przed oczyma przebiegła im szarawa postać. Witaj Roger. Nie sądziłam, że jeszcze się tutaj zjawisz.- mówiła.- podziękuj bratu, bo gdyby nie on, ty byś żył jeszcze dziś wieczorem.
Chłopcy rzucili się do drzwi. Były zamknięte. Podczas, gdy Aaron próbował otworzyć drzwi Roger krzyczał przeraźliwie, a z błękitnych oczu leciały mu łzy.
Zostawcie mnie. Ja nie chce umierać!- krzyczał chłopiec.
Cicho bądź. Nic ci się nie stanie.-mówił brat.- zaraz z tąd wyjdziemy.
Drzwi się otworzyły, a bracia wybiegli z domu nie zważając na deszcz i burzę.
Dotarli do domu wystraszeni. Nikomu nie powiedzieli o wizycie w nawiedzonym domu.
W nocy Roger krzyczał przez sen, że oni nadchodzą. Rano podczas gdy Roger jeszcze spał Aaron poszedł do swojego przyjaciela Williego. Opowiedział mu o wszystkim.
Pójdźmy tam- namawiał podekscytowany Willlie.
Oszalałeś?-mówił Aaron- przecież "to" nas zabije.
Głupi jesteś. Duchy nie istnieją, a jeśli istnieją to co nam zrobią.-mówił dalej Willie.
Może i jestem głupi, ale mam zamiar jeszcze trochę pożyć. Proszę bardzo, idź tam sobie jeśli chcesz, ale jeśli nie wrócisz to wiedz, że jesteś, a raczej byłeś idiotą, bo tylko idiota pójdzie do nawiedzonego domu po tym jak ktoś go ostrzegł o tym.-wyrzucił z siebie Aaron po czym odwrócił się i poszedł do domu. Wiedział, że Willie tam nie pójdzie.
Zawsze był tchórzem- pomyślał.
Wrócił do domu i położył się.
Ej Aaron!- krzyknął Roger.- pójdziesz ze mną na rower?
Hmm...dobra, mogę pójść.-odrzekł brat.
Jadąc natrafili na kilkoro ludzi. Aaron podjechał i zapytał co się stało.
Willie zaginął- powiedzieli- musimy go szukać. Robi się ciemno, a pewnie znów gdzieś się zgubił.
O Boże- powiedział do siebie.-tylko nie to. Nie Willie, nie idź do lasu.. Tylko nie do lasu.
Może poszedł do lasu-powiedział Aaron.
Nie. On nie poszedłby sam do lasu.-odpowiedziała mama Williego.
A-ale on..- próbował powiedzieć Aaron- on tam jest.- dokończył tak cicho, że nikt go nie usłyszał.
Chłopcy wsiedli na rowery i zaczeli jechać do domu.
Aaron..?- powiedział nieśmiało Roger.
Tak?- powiedział Aaron.
Ty wiesz gdzie on poszedł, prawda?-oznajmił eR.
Domyślam się- odparł po chwili starszy brat.
Musimy mu pomóc Aaron.-zasugerował.
Oszalałeś?-powiedział z niedowierzaniem chłopak.-po czym dodał- masz rację.
Pojedziemy do lasu i go poszukamy.
Na miejscu zastali otwarte drzwi. Z ogormnym przerażeniem weszli do środka. Zwiedzili cał y dom. Był piękny i mroczny. W koncie salonu ujrzeli dziewczynkę. Aaron podszedł do niej.
Co tutaj robisz?- zapytał. W odpowiedzi dostał przeszywające spojrzenie dziewczynki.
Miała czarne włosy oraz czarną, podartą sukienkę. Była bardzo blada, a jej oczy były kruczo czarne lecz podkrążone. Patrzyła na Aarona.
Co tutaj robisz?- powtórzył wystraszony chłopak.
Ciiiicho-powiedziała- oni tutaj są.
Kto? Kto tutaj jest?-wypytywał Aaron.
Źli ludzie.-mówiła.
Opowiesz mi o nich? -pytał dalej.- kim jesteś?
Jestem Samara. Oni chcą mi zrobić krzywdę.-mówiła.- Roger? Byłeś tutaj.
Roger odskoczył a oczy rozszerzyły mu się- T-ty to do mnie m-mówisz?- wyjąkał eR.
Nie bój się mnie- powiedziała dziewczynka.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group | | UNTOLD Style by ArthurStyle
|
|
|
|
|
|