|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
~res
Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 927
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 0:52, 16 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Może i orzystała sama ;p
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Kay
Moderator - Bluzgator
Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 376
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Znienacka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:43, 01 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Rozkminiłam, czemu Kościół nie popiera antykoncepcji!
Teraz, kiedy chyba wiem, czym jest miłosc, taka prawdziwa, szczera milosc, a nie tylko bzdetne trzymanie się za łapki i pakowanie sobie języków do gardeł, zrozumiałam, o co księżom chodzi, gdy mówią o czystości.
W ramach religii nasi księża zapraszają różnych dziwnych ludzi, żeby sobie pogadali, co w życiu przeszli. No i była taka młoda dzierlatka z worem wątów do rodziny, był koleś z problemami wenerycznymi i taki facet, co to wszystko w życiu ma, ale jednak nie ma nic. Nudzili przeokropnie i moralizowali tak, że aż się człowiek na samo wspomnienie jeży i buntuje. A potem przyszedł następny facet i rozniósł nas, prawie tysięczną zbieraninę punków, metali, gotów, skejtów i plejasów w drobny mak. Kogut się zwał, jedenaście lat w nałogu, cztery lata w ciągu heroinowym. Przez godzinę opowiadał, jak hodowali z kumplem marysię w domku za Łodzią, jak wciągnął się w kwasy, amfę, kokę, a potem heroinę, jak leżał w zatęchłej piwnicy i patrzył, jak szczury zżerają jego przegnite stopy. Wgniótł nas w fotel. Kumpel, który siedział obok i ściskał w kieszeni woreczek z działką, gapił się na niego z rozdziabioną gębą, a potem wyszedł do kibla i wysypał czyściutką porcję do kibla. Pojmujecie to? Facet miał tak wielką siłę rażenia, mówił z taką mocą i taką pewnością w głosie, że chłopak, któremu już dawno przestało na czymkolwiek zależec, pozbył się wykręconej z wielkim sprytem działki.
Na drugiej godzinie Kogut opowiadal, jak się wygrzebał z nałogu. Kumpelka, którą spotkał na ulicy, a która się w nim podkochiwała, zabrała go do siebie. Utrzymywała go, dając mu kasę, a on ją rozpieprzał na narkotyki. Na święta powiedziała mu, że jadą na imprezę, a że nie sprecyzowała, jaką, pojechał. Na rekolekcje. Kiedy skapował, co się porobiło, chciał wracac do miasta pierwszym autobusem. Siedział na tym przystanku, ale do autobusu nie wsiadł. Czemu? Bo drzwi zamarzły.
Potem gadał trochę o tych rekolekcjach, że to był dla niego szok, że wszyscy traktują go jak równego sobie, że widząc go, rzucają mu się na szyję, że bez skrępowania opowiadają sobie o swoim parszywym życiu i pojebanych problemach, że nie kazą mu się zmieniac, a nawet dają mu kasę na działki. Modlili się za niego, księża go błogosławili. Poszedł do spowiedzi, żeby nawrzucac durnemu księżulkowi, żeby pojechac po Bogu i po kosciele. Spowiadał się kilka godzin, na koniec zabrakło mu bluzg. A co ksiądz? Wysłuchał. Nic więcej.
No i wyszedł z nałogu, z jakichś tam chorób, ma żonę i dwójkę dzieci, udziela nauk przedmałżeńskich. I to wcale nie jest tak, że przyszedł do nas facet pod krawatem i w lakierkach, nawciskał nam ładnych ściem, a mu mu uwierzyliśmy niczym ufne dzieci. Nie. On był autentyczny, w dredach, trampkach i zajebistej koszulce, nie krępował się bekac, przeklinac i mówic z nami o seksie, o fetyszach i zboczeniach. Ma ponad 40 lat, a czuł się przy nas jak nasz i my czuliśmy, wszyscy (!), że jest nasz.
Nie bał się mówic, o tym, o czym wszyscy myślą, a nikt nie mówi. Że żyjemy w pojebanym kraju. Że wszyscy się śmieją, z nas, chrześcijan, bo jesteśmy debilami. Bo chodzimy co niedzielę do kościoła, a potem palimy jointy pod mostem i bzykamy się na każdej imprezie.
Mówił o miłości. Właśnie tej czystej, tej prawdziwej i szczerej, która nie kocha tylko za to, że fajnie daje się w dupę, a kocha za czystośc, za to, że chce się spędziac razem całe życie, chce sie trzymac za rękę całe życie, w zdrowiu i chorobie. Co ma Kościół do antykoncepcji? Kościół chce, bo Bóg chce, żeby młodzi umieli wyrzec się pewnych przyjemności. Żeby okres narzeczeństwa nie był okresem dodupasowania, a dopasowania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Beatrice
Dołączył: 10 Sty 2009
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Białystok Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:51, 01 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
a ja uważam, że wiara ogranicza. jest tyle nakazów, tyle zakazów, które (chociaż większość jest możliwie do przyjęcia) są niesamowicie denerwujące. albo budzą śmiech.
poza tym przyjmując to co powiedział ktoś, kogo teraz cytują nowocześni katolicy/chrześcijanie/ktokolwiek: jeśli wierzysz, a bóg nie istnieje, to nic nie tracisz. i najśmieszniejszym jest to, że traci się mnóstwo. wystarczy pomyśleć o milionach katolików, oddanych bogu w chwili, w której okazuje się, że ten, dla którego wyrzekali się wszystkiego, któremu się radzili i tak dalej nie istnieje. albo księża, którzy poświęciliby bogu całe życie, cały sens życia - jedyne życie, które masz: stracone. to całkiem poważna strata.
a co do dekalogu, to w tej materii można polemizować. w swoim wypracowaniu (w zeszycie) napisałam, że świat bez przykazań nie różniłby się tak bardzo od dzisiejszego, ponieważ istniałoby "prawo naturalne" (prawo, które wg katechetów, ma w sobie każdy człowiek), albo też "prawo pozytywne" (czyli ustanowione przez człowieka; prawo pozytywne przestaje być pozytywnym, kiedy jest sprzeczne z prawem kościelnym i wtedy jest tylko prawem i nie obowiązuje nas w sumieniu, haha). katechetka zignorowała moją pracę, mimo niesamowitej treści i rozciągłości na kilka stron; za to moja koleżanka, która napisała: świat bez przykazań byłby zły, bo ludzie malowaliby po kościołach i zabijali pieski dostała szóstkę.
poza tym ostatnio myślałam, że jeśli każda ze starożytnych wiar jakoś przeminęła, to czy za tysiąc lat ludzie w swoich latających samochodach będą uczyli się historii i śmiali się: "patrz, ci idioci naprawdę myśleli, że istnieje coś takiego, jak bóg. my wiemy, że nie ma niczego"?
a co do uczęszczania do kościoła bądź nie to jestem chyba najżałośniejszą osobą na tym forum. owszem, uczęszczam w niedziele, jak bóg przykazał (o ile istnieje), co więcej: w moim katolickim gimnazjum chodzę również marznąć o ósmej rano w każdy piątek, bo inaczej mama nie dałaby mi kieszonkowego. oczywiście, podczas mszy udaję szept, mówiąc, że katolicyzm to najgorsza sekta na świecie i tak dalej, ale patrząc na sprzedawanie swoich przekonań to tak, jestem pod tym względem super.
a, podkreślę, że byłam bardzo wierzącą osobą, naprawdę. lubiłam księży i codziennie odmawiałam pacierz: rano i wieczorem. ale potem poszłam do KG i dopadł mnie cynizm kolegów z klasy oraz fanatyzm nauczycieli.
do kay: to macie fajnie. możecie porozmawiać z ciekawymi ludźmi (no, przynajmniej z jednym człowiekiem). ja na katechezie mam zabawę, kiedy oglądamy "tv story" o uzależnieniu od komputera.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Ankeszu
Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 837
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krakau Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:25, 25 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Dawno nie byłam już na żadnej religii. Nie wiem, na czym takie lekcje polegają. Jednak z gimnazjum pamiętam właśnie fanatycznego księdza puszczającego filmy (choć też dwoje studentów jakichś teologii czy czegoś - bardzo inteligentnych i skłonnych do dyskusji), więc ... Hm, pecha miałaś, Beatrice. Czemu trafiłaś do Katolickiego Gimnazjum?
Kay, zazdroszczę. Ktoś taki z pewnością przydałby się w mojej szkole (i ogólnie, w pewnych kręgach mi znanych). Może by otrzeźwieli.
Przeczytałam temat - w tym i swoje posty - i z zaskoczeniem stwierdzam, że zmieniło się trochę moje przekonanie.
Nie, wciąż nie wierzę. Ale teraz... Nie wiem, może wiem więcej, może rozumiem więcej - kościół musiał się dopasowywać do historii, do czasów, w jakich istniał, itp - ...boli mnie to, że nie wierzę. Chyba chciałabym. Mieć jakąś określoną słowem siłę wyższą, coś, co pozwalałoby znajdować w sobie siłę, rozkazywało żyć, dawał poczucie sensu. Nie potrafię tego wyjaśnić. Po prostu... szalenie zazdroszczę tym, którzy potrafią wierzyć. Którzy potrafią to czuć. Bo ja mogłabym sobie chodzić do kościoła i wyklepywać formułki, ale przecież nie o to chodzi. Bez poczucia istnienia Boga...
Hmm... Zdarza mi się jeszcze wciąż naśmiechiwać z chrześcijan - tych z małej litery, tych, którzy chodzą do kościoła i mienią się wierzącymi, a potem całym swym postępowaniem rozwalają obraz Chrześcijanina; choć ostatnio bardziej podejrzliwa jestem, gdy ktoś mówi buntowniczym tonem "Nie wierzę". Moja koleżanka z klasy jakiś czas temu zaczęła o tym mówić, jaki to kościół zły i straszny, że sprzedaż odpustów (false!), że okrucieństwo i wojny (brak kontekstu), itp. Trochę głupio mi się robi, że uśmiechnęłam się wtedy z politowaniem... A przecież używałam niegdyś tych samych, bezsensownych argumentów.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Melpomene
Dołączył: 01 Maj 2010
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:53, 01 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Wierzę w Boga, bo to daje mi siłę i nadzieję. Fajnie jest mówić do kogoś i wiedzieć, że ten ktoś zawsze cię wysłucha, nie przerywając. Zawsze po takim monologu czuję się o wiele lepiej. Poza tym czuję się szczęśliwa i nie wyobrażam sobie bez Boga życia.
Jeśli chodzi o Kościół... W większości zgadzam się z tym, co mówi, może tylko co do jednej sprawy mam odmienne zdanie. Owszem, popełniał niegdyś błędy, po co jednak roztrząsać to, co wydarzyło się setki lat temu?
I na tym już chyba zakończę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Pwoper Fish
Dołączył: 06 Lut 2010
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z drugiej strony lustra Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:19, 01 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Na obecną chwilę: szukam Boga. Chodzę do Kościoła co tydzień, spowiadam się i tyle, ale poszukuję tej prawdziwej wiary. Chcę poznać Boga, który wydaje się dla mnie kimś tajemniczym, niezrozumiałym. Jest po prostu transcendentny, nie do ogarnięcia. Nie chcę poznawać nauk i zasad Kościoła, chcę poznać prawdę, którą otrzymam od Boga.
Nie jestem niewierzącą, nie jestem też wierzącą niepraktykującą, czy też, co bardziej pasuje do mojej sytuacji, choć nie ma to w ogóle sensu, praktykującą niewierzącą. Po prostu szukam i to jest szczere uczucie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Beatrice
Dołączył: 10 Sty 2009
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Białystok Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 22:35, 02 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Melpomene: ja też mam kogoś, kto mnie zawsze wysłucha - i nigdy nie przerywa. siebie.
pozwolę sobie wkleić cytat związany z tematem.
Woody Allen:
Nie jestem religijny więc nie czuję respektu przed żadną religią. Uważam, że wszystkie religie były fałszywe, oszukańcze i szkodliwe. Zarówno judaizm, jak i chrześcijaństwo. To, że jestem Żydem, ułatwia wywołanie śmiechu, gdy opowiadam niektóre żarty. Słowo Żyd stało się zresztą wytrychem, bo ludzie są na tym tle przewrażliwieni. Powiesz 'żyd' i wszyscy wybuchają śmiechem. Powiesz 'katolik' i wszyscy wybuchają śmiechem. To zupełnie jak z seksem. Uważam, że wszyscy ludzie należą do tej samej religii i wszelkie wyznania postrzegam jak kluby zrzeszające miłośników pielgrzymek, masonów, itd. Nie rodzimy się żydami, katolikami czy muzułmanami, tylko przyłączamy się do nich i dajemy im pieniądze, po czym uzyskujemy w ten sposób usprawiedliwienie naszej niechęci do innych. Nagle jestem z tymi, a nienawidzę tamtych. Nie ma to żadnego związku z religią – w jej głębszym, indywidualnym sensie.
Źródło: Wprost, nr 51/52/2001
zgadzam się zgadzam się zgadzam się.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Iyou
Dołączył: 31 Sie 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:21, 03 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Hm, Beatrice - a to trzeba zaraz nienawidzić wyznawców innej religii? Nie rozumiem za bardzo.
Poza tym jak ktoś szczerze w coś wierzy to jak niby ma to być oszukańcze? Takich osób na pewno jest bardzo, bardzo mało (z tego, co zauważyłam, zwykle wierzy się dla jakichś korzyści, choćby własnego samozadowolenia, co zresztą nie jest od dawna uznawane za złe). Ale i tak nie podoba mi się takie uogólnianie.
Natomiast w głębszym sensie się zgadzam - nikim się nie rodzimy, więc może niepotrzebnie się tak potem dzielić. Ale z tą niechęcią i nienawiścią to nie rozumiem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Beatrice
Dołączył: 10 Sty 2009
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Białystok Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:54, 03 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
muzułmanie nienawidzą ludzi wyznających inną wiarę. mają usprawiedliwienie: walczymy o rozprzestrzenianie wiary i te sprawy. więc wysadźmy kilka pociągów. poza tym "y, nienawidzę arabusów - dlaczego? - bo yy... wyznają inną religię." właśnie przez takie rzeczy ludzie się dzielą, co jest niepotrzebne.
aha, co do islamu, to nie jest on już dawno religią. tzn. mógł być, kiedyś. teraz to bardziej ugrupowanie wykorzystywane przez polityków, łatwe do zmanipulowania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Iyou
Dołączył: 31 Sie 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:01, 03 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Mi się wydaje, że gdyby nie było religii to by Arabów nie lubiono z jakiegokolwiek innego powodu. To zwykła ludzka ograniczoność, na którą nie ma tak prostej rady.
Zawsze będzie albo coś z zajść historycznych, albo wyglądu, albo stanu majątkowego, albo bo ktoś coś powiedział, albo że ktoś popatrzył.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group | | UNTOLD Style by ArthurStyle
|
|
|
|
|
|