|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Averse
Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Coventry Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:20, 02 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Niestety, los się do mnie, jak na razie, nie uśmiecha - nie posiadam żadnego prawdziwego przyjaciela. Mam dużo znajomych i kumpli, których bardzo sobie cenię, ale żadnego z nich nie mogę nazwać przyjacielem, bo, po pierwsze, my tak naprawdę niewiele o sobie wiemy, a po drugie, nie potrafimy sobie bezgranicznie zaufać.
Przyjaciele są jak anioły, które potrafią oddać swoje skrzydła, abyśmy tylko byli szczęśliwi. Chciałabym móc dzielić się z kimś swoimi poglądami, szczęściem, chęcią poznawania świata, dobrymi i złymi wspomnieniami, sekretami i głupimi żartami.
Gdy wyjechałam do Anglii, wszystko nagle runęło. Musiałam się ukrywać... przed kimś (na szczęście już nie). Najbliżsi kazali mi zerwać wszelkie kontakty z "przyjaciółkami" (jak dotąd były to najlepsze osoby w życiu, jakie kiedykolwiek poznałam). Teraz próbuję wszystko odnowić, ale wiem, że już nigdy nie będzie tak samo...
Pomimo tego wszystkiego nadal wierzę w prawdziwą przyjaźń. I w miłość.
Nadiel - szczęściem jednego człowieka jest drugi człowiek, pamiętaj. ^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Ankeszu
Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 837
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krakau Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 15:03, 05 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Przyjaźń. Wciąż zastanawiam się, co to takiego, wciąż odkrywam na nowo...
Ci, których z czystym sercem nazywam przyjaciółmi [rany boskie, cztery osoby! jestem prawdziwą szczęściarą!]... Mogę na nich polegać, znam ich (niekoniecznie daty uodzin i ulubiony kolor, lecz wiem, czego po nich mniej więcej oczekiwać, jak żyją itp, i bardzo miło nam jest razem spędzać czas ;). Pocieszą mnie albo ja ich (spróbuję pocieszyć), jeśli tego potrzeba.
Nie muszę się z nimi często spotykać. To odkryłam... Jakoś niedawno. Jasne, tęsknię, ale nie codziennie, nawet nie co tydzień - czasem nawet przez 3 tygodnie nie rozmawiam z K. - a i tak wiem, że jesteśmy przyjaciółmi. I czuję się szczera, czuję się sobą, tą lepszą częścią siebie, gdy jestem z nimi, albo chociażby rozmawiam przez telefon czy gg. Chociaż ostatnio zniechęcam się do metod pośrednich, no ale co zrobić, gdy się mieszka w cholerę kilometrów od siebie?
Dla mnie jest jescze druga grupa osób - które czasem zmuszam się, by nazwać "przyjaciółmi", choć tak naprawdę nie znam ich na tyle. Ale chciałabym. I może będą należeć do Przyjaciół. Jak się postaram. Jak się nauczę. Jak poznam je, rzeczywiście.
A jeszcze do prawdziwych przyjaciół... Zastanawiają mnie kłótnie. Takie, typu, "nie odzywałyśmy się do siebie miesiąc". Jak?! Jaka to przyjaźń, jeśli z powodu kłótni coś takiego? Ja się "pokłóciłam" ledwie dwa razy z obecnymi przyjaciółkami - raz, na początku znajomości z M., trwało to tydzień i cholernie mnie gryzło, a drugi raz, z inną M., przez jeden wieczór, bo rozdrapała mi żyły do krwi. Jak to jest, że osoby, które się tak lubią, tak znają, mogą się kłócić na tak długo i tak poważnie? Albo jak niektórzy mówią, że się często kłócą z przyjaciółmi. Powie mi ktoś? Nie rozumiem...
Parę osób ostatnio pisało, że nie wierzy w przyjaźń. A czym jest dla Was przyjaźń? Jak ją zdobywacie? W czym Was zawodzi? (W mylnych przekonaniach - ja przyjaźń, on miłość, tak?)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Komatozona
Moderator RPG
Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 1299
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Liverpool Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 15:21, 05 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Cytat: | a drugi raz, z inną M., przez jeden wieczór, bo rozdrapała mi żyły do krwi |
Eee... M. jest moze kotem?[/quote]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
lel
Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:24, 05 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Nie mam zielonego pojęcia o przyjaźni. Zawsze myślałam, że przyjaciel to ktoś, kto mnie akceptuje i pozwala mi być sobą w swojej obecności. No i oczywiście przyjaciel automatycznie kojarzy się z jakimś oparciem. Ale teraz już nie wiem...
Sama zastanawiam się, dlaczego ludzie w zasadzie już poważni, przejawiający oznaki tzw. "przyjaźni" potrafią nie odzywać się do siebie przez pół roku bez żadnego ważnego powodu. Skoro się lubią, skoro im na sobie zależy, dlaczego jedno z nich nie odłoży dumy na bok i nie chwyci za słuchawkę i nie zadzwoni? Zastanawia mnie też, dlaczego tacy ludzie tak kochają się krzywdzić? Może to wynika z charakterów? Skąd ta satysfakcja? Może stąd, że osobę, którą zna się tak dobrze, można dużo boleśniej zranić? Trafia się celniej, prawda? Czy może to działa na zasadzie "od miłości do nienawiści jeden krok" (jak-to-tam-szło)? Z drugiej strony jednak stosunki międzyludzkie to dla mnie czarna magia. Zawsze jakoś wolałam schować się w moim małym, pomarańczowym pokoiku i poudawać, że istnieję tylko ja :-) Chyba nie mam prawa się wypowiadać... hm.
Jezu, skąd Wy bierzecie tylu tych przyjaciół czy tam dobrych znajomych? o.O To aż nieprzyzwoite!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Ankeszu
Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 837
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Krakau Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 15:33, 05 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
nieprzyzwoite, no nie? jak dziś policzyłam na palcach... łojejciu... ^^
właśnie, nie wiem. ranić? po cholerę ranić kogoś bliskiego? rozumiem wytykanie błędów czy przekomarzania, wiadomo. nawet potrafię zrozumieć coś typu - dźganie bolesne słowami, a w myślach "ile jeszcze wytrzyma zanim nie krzyknie, nie opieprzy mnie, nie ...?". Ale tak, żeby nie pogodzić się zaraz? Że duma jakaś? Dziwna ta duma. Powinni przeprowadzać z niej lelcje w szkole, by nie było takich sytuacji, że duma działa przeciw człowiekowi, który ją okazuje... Bo to jest przeciw, zadręczanie się, prawda?
Lel, kim są Twoi najbliżsi?
[ nie, M. nie jest kotem, zresztą już nie pamiętam jak było z tymi żyłami, chyba się o coś przekomarzałyśmy - książka? komputer? W każym razie byłam na nią cholernie zła i strupy ozdabiały mi nadgarstek przez jakiś czas xD ]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Lestat_de_Lincourt
Dołączył: 31 Maj 2010
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 15:33, 05 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
/nima i już/
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lestat_de_Lincourt dnia Pon 9:23, 08 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
lel
Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 15:47, 05 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Hm... kim są moi najbliżsi? W sensie przyjaciele? Znajomi?
Taka przyjaźń to musi być coś naprawdę pięknego i szlachetnego. Myślę jednak, że życie jest zbyt krótkie... to znaczy zawsze warto poszukiwać i walczyć o ideał (w sumie to moja filozofia życiowa - naszym celem życiowym powinno być podążanie do ideału, choć i tak nigdy go nie osiągniemy :-)), ale nie ma co sobie o to głowy rozbijać. Bo "posiadanie" takiej osoby (może nie tego górnolotnego przyjaciela), z którą można spędzić czas, popłakać i pośmiać się to już jest naprawdę wiele.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Lestat_de_Lincourt
Dołączył: 31 Maj 2010
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 15:57, 05 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
/nima i już/
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lestat_de_Lincourt dnia Pon 9:23, 08 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
lel
Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 16:07, 05 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Oczywiście. Szukanie nie powinno zatruwać życia, bo w końcu rodzimy się do przyjemności ;-) Ale skoro już masz chłopaka, grono znajomych - po co więcej? Masz z kim porozmawiać - w sumie tyle jest potrzebne, żeby przeżyć, bo osobnikami stadnymi niestety jesteśmy i cały ten romantyczny indywidualizm to stek bzdur.
O!, chciałabym jeszcze coś dodać. Zauważyłam, że dzisiejsze znajomości są niesamowicie powierzchowne. Ludzie zmieniają się jak w kalejdoskopie, nie ma nic stałego. Dzisiaj jestem twoim przyjacielem, jutro znajdę sobie "lepszą partię". Osobiście preferuję powolne tempo życia, więc irytuje mnie pęd dzisiejszych ludzi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Lestat_de_Lincourt
Dołączył: 31 Maj 2010
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 16:13, 05 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
/nima i już/
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lestat_de_Lincourt dnia Pon 9:23, 08 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
lel
Dołączył: 02 Kwi 2010
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 16:20, 05 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Ale ja już nie mówiłam o przyjaźni. Przyjaźń to coś więcej niż człowiek od wygadania się :-) Jednemu wystarczy piętnastka znajomych, z którymi pójdzie na imprezę i jest okej, a inny pragnie jednak czegoś więcej. Cóż, będę brutalna, takie życie. Niestety.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Lestat_de_Lincourt
Dołączył: 31 Maj 2010
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 16:23, 05 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
/nima i już/
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lestat_de_Lincourt dnia Pon 9:23, 08 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Melpomene
Dołączył: 01 Maj 2010
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:33, 24 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Jeśli już się z kimś przyjaźnię, to mocno się w to angażuję. Myślę, że właśnie przez to moja ostatnia przyjaźń się rozpadła, byłam zbyt zaborcza (podobno). I już nie gadamy ze sobą tak, jak kiedyś, właściwie w ogóle nie rozmawiamy. Nawet w trakcie tej "przyjaźni" mówiłam jedynie ja, ona z łaski bąknęła "yhy", "no". Teraz robię tylko nieprzyjemne aluzje co do jej zachowania i uśmiecham się ironicznie, patrząc na jej reakcję. Jakoś to znoszę, ale wpienia mnie myśl, że ona zwyczajnie mnie wykorzystała, by mieć lepsze oceny, by zbliżyć się do tej klasowej elity, z którą sama kiedyś byłam blisko. Ona broni się, przypominając mi, jak to mi pomagała w jednym przedmiocie dobre parę lat temu. Żałuję, że się z nią zaprzyjaźniłam. Straciłam tylko czas i siły. Mówi mi, że zmieniłam się na gorsze, ciągle się obrażam, tylko że ona robi to samo. I nawet nie chce mnie normalnie wysłuchać, gdy chcę rozmawiać o JEJ wadach, zawsze musi pokierować tą dyskusją tak, by wypomnieć mi to, co ja robię źle. Kiedyś, żartując, porównałam rozmowę z nią do rozmowy z moją kotką - w obydwu przypadkach mówię wyłącznie ja.
Przyjaciele nie są mi niezbędni. Wystarczy te kilka koleżanek, z którymi mogę pośmiać się i pogadać, żeby nie stać samotnie na przerwach. Ale z reguły jestem samotniczką. I tego się trzymam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Dajen
Dołączył: 04 Kwi 2009
Posty: 552
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Biłgoraj Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:14, 24 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Pozwolę sobie na wypowiedź w tym temacie.
Miesiąc temu zakończyła się moja ośmioletnia przyjaźń z Patrycją. Pozwolę sobie na imię...
To była przyjaźń! Czuję, że już drugiej takiej relacji w swoim życiu nie doświadczę. Poznałyśmy się jako małe dzieci i obdarzyłyśmy siebie nawzajem szczerą, dziecięcą ufnością. Z wiekiem zaczęło się to przeradzać w dojrzałą przyjaźń. Byłyśmy przy sobie przez cały najtrudniejszy, burzliwy okres. V i VI klasa podstawówki, całe gimnazjum i I liceum. Dopiero w II zaczęło się coś psuć.
Miałam pewność, że jeśli coś się stanie, Patrycja zawsze mi pomoże. Do tego, nigdy nie obarczałyśmy siebie nawzajem tzw. głupotami. Głupoty były z nami, ale nigdy przez te sześć lat bliskiej relacji, nie zostały roztrząśnięte. Wspomagałyśmy siebie przy wszelkich wpadkach, żadna żadnej nie robiła wyrzutów za głupie zachowania. W tym roku po sylwestrze spędziłam u niej w domu z jej mamą pół nocy po tym jak się doszczętnie upiła. Siedziałam z nią jak wymiotowała. Słuchałam jej kiedy płakała i mi się żaliła. Miałam zawsze świadomość, że ta dziewczyna dużo przeszła, dlatego nie przywiązuje uwagi do spraw, jakimi się zajmuje reszta naszego narodu. Było pięknie, ale...
Przez 10 lat chodziłyśmy razem do klasy. Przez 8 lat razem na tańce, Przez ostatni rok razem na teatralne. Spotykałyśmy się po lekcjach i to było zdecydowanie za dużo.
Inną sprawą jest to, że zmieniły się nasze systemy wartości i dochodzi do tego jeszcze jeden bardzo ważny fakt. Ja uważam się za bardzo szczęśliwego człowieka i moje problemy zebrane w przeciągu ostatnich dwóch lat są praktycznie niedostrzegalne. Przynajmniej w porównaniu do jej życiowych dołków.
I kolejny problem. Ja jestem totalnie niezainteresowana pogonią za miłością. Chłopcy owszem, ale o zakochaniu ze mną nie da się rozmawiać. A ona ostatnie dwa lata kręciła się tylko wokół tego tematu.
Ostatni rok był dla naszej znajomości bardzo, bardzo ciężki. Dostrzegałyśmy w sobie nawzajem coraz więcej wad, o których bez ogródek rozmawiałyśmy. Na porządku dziennym były chamskie odzywki (szczególnie z mojej strony, niestety) i coś co stwierdziłam całkiem niedawno.
Moja przyjaciółka stała się pusta. To jest bardzo, bardzo trudne.
Teraz między nami jest ogromny dystans. Nie chciałam tego całkowicie stracić, ale nie miałam ochoty już o tę relację walczyć. Myślałam, że musimy troszkę od siebie odpocząć, ale po tygodniu odpoczywania zorientowałam się, że czuję się z tym rewelacyjnie. W klasie nastąpiła rewolucja ławkowa, w życiu rewolucja poglądowa na temat przyjaźni i ogólnie jest trochę pusto, ale teraz jestem już totalnie sama dla siebie.
Nie hamuję nikogo, kto negatywnie się o niej wypowiada. Słucham i przeważnie dochodzę do wniosku, że coś w tym jest.
Wraz z utratą tej relacji zdałam sobie sprawę, że ja już nie mam przyjaciela. Jeszcze rok temu myślałam, że mam ich wiele. Teraz wiem, że tylko Patrycja zasługiwała na ten tytuł, a cała reszta to dobrzy znajomi. Do przyjaciół im bardzo, bardzo daleko.
Natomiast w przyjaźń nadal wierzę, bo sama ją przeżyłam.
Jestem świadoma tego, że nic takiego nie narodzi się pomiędzy mną a żadną osobą jaką aktualnie znam. Może w przyszłości?
Żałuję, że to nie przetrwało, ale każda z nas szukała jeszcze dla siebie miejsca, charakteru i poglądów. Teraz kiedy jestem już "określona", wiem jacy ludzie są dla mnie najbardziej wartościowi i wyobrażam sobie w jakim człowieku chciałabym odnaleźć oparcie. Może coś takiego mi się jeszcze kiedyś przytrafi.
Oczywiście z problemami mam nadal do kogo iść, ale już nie z taką ufnością i spokojem jak do Patrycji. To była relacja-perełka, ale niestety zgasła. Czasami tak po prostu musi być.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Keiri
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 317
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:14, 24 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Dajen, witaj w klubie. Ja boję się, że moja relacja (co prawda, narazie 6-letnia) zakończy się podobnie. Ostatnio jest coraz gorzej. I wszystko idzie dokładnie tak samo, jak ty opisujesz. Co prawda, teraz zacznie się etap praktycznej symbiozy (po 3-letniej przerwie), ale...
Coraz więcej zgrzytów. Coraz więcej... Takich sytuacji, gdy ona mnie wystawia do wiatru. "Czy ja wyglądam jak żagle", do cholery? Boli mnie to wszystko, te sytuacje, które nie powinny mieć miejsca. I nie potrafię... Nie potrafię nie przytaknąć ludziom, gdy wytykają jej wady. Czuję się wtedy źle, ale wiem, że to prawda. Wiem, że jestem na straconej pozycji. Mam czasami wrażenie, że ona żeruje na mojej małej pewności siebie. Bo jak inaczej nazwać to, że jak jesteśmy we dwie to jest okej, a jak jesteśmy w trójkę z kimkolwiek, to czuję się tak totalnie odrzucona, że szok. Najgorsze jest to wyśmiewanie mnie, moich wad przy innych (i mnie) - ona zna mnie tak dobrze, że wie gdzie uderzyć. Wie to baaardzo dobrze, bo każdy jej cios boli, a ja nie umiem się nawet odpyskować i kończę jako ostatni debil. Co najlepsze, nie czuję tego samego z innymi ludźmi, więc to nie jest "kompleks nieparzystości".
Nie chcę kończyć tej znajomości, bo podejrzewam, że nic takiego już mi się nie przytrafi. A jednocześnie... Chciałabym, tak podświadomie, aby ona nie szła ze mną do szkoły, bo wiem co będzie. Znów zostanę sama, ona mi wszystko odbierze. To chore, wiem.
Pomóżcie, sama nie wiem, co robić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Dajen
Dołączył: 04 Kwi 2009
Posty: 552
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Biłgoraj Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:40, 24 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Keiri napisał: | Najgorsze jest to wyśmiewanie mnie, moich wad przy innych (i mnie) - ona zna mnie tak dobrze, że wie gdzie uderzyć. Wie to baaardzo dobrze, bo każdy jej cios boli, a ja nie umiem się nawet odpyskować i kończę jako ostatni debil. |
Tym mnie rozwaliłaś.
U nas wyglądało to całkowicie inaczej. Każda dla każdej chciała jak najlepiej. Pomagałyśmy sobie jak tylko umiałyśmy. I nigdy nie było tak, że Patrycja zwróciła mi na coś uwagę przy innych ludziach. Dbałyśmy o siebie, jakkolwiek głupio to brzmi. Zarówno ja jak i Patrycja wyczuwałyśmy momenty kiedy coś było nie tak i szybko szukałyśmy najprostszych rozwiązań, żeby było dobrze. Czułam sie potrzebna i wspierana. Patrycja bardzo często wprowadzała mnie do różnych środowisk, nigdy nie czułam się odepchnięta, wprost przeciwnie, ona dbała o to abym miała kontakt z innymi ludźmi. W naszym duecie ona jest zdecydowanie bardziej śmiałą i "imprezową" osobą, dlatego na ogół to ja podążałam za nią. W liceum trochę się to zmieniło, bo obie poznałyśmy nowych ludzi i każda z nas zaczęła bywać w innych miejscach. Wkroczyli inni znajomi, ja się trochę otworzyłam...
A o rady w takich sprawach nie warto prosić. To powinna być Twoja i tylko Twoja decyzja. Zresztą czy warto coś z tym robić? Na pewno nie można kategorycznie przyjaźni kończyć, bo jeśli coś ma się urwać, to się urwie. Można jedynie o taką relacje walczyć, ale trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie czy warto...
Mi w tej chwili jest naprawdę dobrze. Ogólnie jestem osoba zamkniętą i nie wiem czy nie czuję się bardziej komfortowo kiedy nie muszę się ze wszystkim uzewnętrzniać. Chociaż przy kim jak przy kim, ale przy niej mogłam bez żadnych oporów.
Jedno jest pewne. W przyjaźni nie liczy się tylko nastawienie drugiej osoby, trzeba tez wymagać bardzo dużo od siebie. Ona chce być tak samo szanowana jak i Ty. Ale nie powinna pragnąć przy Tobie błyszczeć.
Oj trudna jest ta cała przyjaźń.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Neja
Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:33, 25 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Keiri, jestem w dość podobnej sytuacji. Moja przyjaźń trwa co prawda dłużej (9 lat!), a przyjaciółka nigdy nie pozwoliłaby sobie na nieprzyjemne komentarze na mój temat przy ludziach, ale ja też czuję się odepchnięta, gdy tylko zjawia się ktoś trzeci. Kiedy jesteśmy we dwie, rozmawiamy szczerze, zwierzamy się sobie, świetnie bawimy. A potem ktoś przychodzi i nagle ja stoję w cieniu, a ona w blasku fleszy. Nie jest tak, że to ja się usuwam. Przeciwnie, chciałabym brać czynny udział w rozmowie. Ale ona gada z ludźmi na tematy, o których, jak wie, nie mam pojęcia. Nawet kiedy rozmawiamy o czymś neutralnym, ja nadal milczę. Czemu? Bo ja i ona mamy takie same poglądy, przeszłyśmy tak wiele razem, mamy identyczne doświadczenia. Ona po prostu przedstawia swój punkt widzenia, który jest zarazem moim i opowiada swoje anegdotki, które są też moimi. W ten sposób ja nie mam już nic do powiedzenia. Stoję i potakuję i czuję się z tym koszmarnie. Boję się, że tak samo będzie w liceum, ale jak miałam jej powiedzieć, że chcę być wreszcie gdzieś sama, mieć tylko swoich znajomych, funkcjonować jako ja, a nie przyjaciółka ***? Wiem, że ona by się od razu obraziła, a zależy mi na niej i nie chcę jej tracić z powodu mojego egoizmu.
No i jest jeszcze jedna rzecz. Ona mną manipuluje. Może nie specjalnie, nie z premedytacją, ale robi to. Mówi rzeczy, które zmuszają mnie, żeby zrobić coś po jej myśli. Po prostu daje mi do zrozumienia, że czymś ją ranię i że ona absolutnie tego nie przeżyje, a w powietrzu wisi, że będę sukę, jeśli się sprzeciwię. Wiec robię, co chce. Mam ugodowy charakter, nie potrafię się walczyć o swoje jak lwica, obawa, że ona na prawdę się obrazi (nawet jeśli chodzi o jakąś błachostkę) zazwyczaj działa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Michalina
Dołączył: 06 Sty 2009
Posty: 1408
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:19, 25 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Przyjaźń to w ogóle bardzo skomplikowana rzecz i często słowa "przyjaciel" używa się na wyrost. Często osoby ze sobą zżyte i "przyjaźnią się" z przyzwyczajenia. Przypuśćmy poznały się w podstawówce, potem poszły razem do gimnazjum, to już mamy 9 lat! Potem jest się trudno odzwyczaić od drugiej osoby, chociaż wiemy, że często nas cholernie irytuje. Boimy się, że gdy odsuniemy się od tej osoby, zostaniemy sami. A nie lubimy samotności, nikt nie lubi samotności.
Przynajmniej ja to tak postrzegam, dlatego zawsze używam terminu: "moje dobre koleżanki z gimnazjum", "moje koleżanki z liceum", a i tak każdy wie, kogo mam konkretnie na myśli :)
Ja uważam, że moja przyjaciółką jest moja siostra. Nie mogę wprawdzie powiedzieć, że mówię jej absolutnie wszystko, ale, kiedy mam jakiś problem, zawsze idę do niej, kiedy muszę się komuś wyżalić, idę do niej, zresztą i tak jest osobą,. która wie o mnie najwięcej. Fakt faktem często się kłócimy, ale to normalne, gdy przebywasz z jakąś osobą całe swoje życie dzień w dzień.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Michalina dnia Pią 20:20, 25 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
~res
Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 927
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 10:03, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
A ja nie używam z reguły terminu przyjaciel/przyjaciółka. Teraz od jakiegoś roku mam kogoś takiego, tak mi się wydaje. TYlko, że nie jest tak, że mówię jej absolutnie wszystko, lubię spędzać z nią czas, śmiać się, pocieszać ją. Kiedy się zwierza słucham i staram się pomóc, ale nie potrafię sama rozróżnić kiedy jest już przyjaźń, a kiedy jeszcze koleżeństwo. Może dogaduję się z nią, bo jets moją imienniczką, choć zupełnie różną z charakteru?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Komatozona
Moderator RPG
Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 1299
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Liverpool Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 16:24, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Tak czytam te wasze posty i uwazam, ze brzmicie bardzo nie przyjacielsko!
Ja tam mam od niedawna duzo przyjaciol. Z nikim nie trzymam sie na stale, ale mam cala grupe osob i z jednym naprzyklad lubie gadac przy piwie, z drugim ogladac filmy, a z trzecia o muzyce, a z czwarta plotkuje i tyle, bo nie ma dla mnie jednej idealnej osoby. I nauczylam sie uzywac terminu przyjaciel "szczodrze" bo obserwujac znajomosci mojego ojca, ktore do tej pory sie utrzymaly, a ktore nie - jestesmy wszyscy tak rozni, ze nigdy nie znajdzie sie bratnia dusza, to tylko ksiazkowe dyrdymaly. Ale ludzie sa fascynujacy i najlepiej miec ich przy sobie duzo, na kazda okazje ;)
Takie przyjaznie, ze caly czas jestem z jedna osoba, mialam owszem, w podstawowce, ale teraz czuje sie w takich bardzo zle - kazdy potrzebuje czasem odetchnac. Poza tym, to troche dziwne i nie naturalne, przypomina mi malzenstwo....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group | | UNTOLD Style by ArthurStyle
|
|
|
|
|
|