Piórem Feniksa
forum stowarzyszenia młodych pisarzy
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja   ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 


Nowela grozy/horror - Bujająca w obłokach vs vagabond

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Piórem Feniksa Strona Główna -> Spiżarnia karczemna
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat

Autor Wiadomość
Kay
Moderator - Bluzgator



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 376
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Znienacka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:04, 29 Sty 2009    Temat postu: Nowela grozy/horror - Bujająca w obłokach vs vagabond

Kay ma zaszczyt przedstawic mrożący prąd w przewodach pojedynek:

BUJAJĄCA W OBŁOKACH vs VAGABOND
forma - proza
tematyka - "Nowela grozy/horror"
długość - do 5-6 stron w Wordzie, Times New Roman 12, interlinia 1
termin - 29 stycznia 2009
wymogi specjalne - narracja pierwszoosobowa


Przypominam:
8. Rozjemcy mają obowiązek obszernie wypowiedzieć się na temat każdej z broni i przyznać według własnego uznania talenty (z puli wynoszącej 15) [...] Talenty przyznawane są w kategoriach:
- Pomysł (do dyspozycji 5 talentów dla obydwu stron)
- Styl (do dyspozycji 5 talentów dla obydwu stron)
- Realizacja tematu (do dyspozycji 1 talent dla obydwu stron)
- Ogólne wrażenie (do dyspozycji 4 talenty dla obydwu stron)
Talenty muszą zostać przyznane, niezależnie od tego, czy, zdaniem Rozjemcy, twórca broni zasłużył, czy też nie.


Fanfary, proszę!

TEKST A
Byłem zawsze człowiekiem trzeźwo myślącym i nie zdarzyło mi się nigdy wierzyć w cuda, zabobony i inne zjawiska niesamowite. Uważany więc niekiedy byłem za nudziarza, człowieka bezbarwnego i nie umiejącego czerpać korzyści z atmosfery tajemniczości i aury niewytłumaczalności. Nie było mi to do niczego potrzebne, gdyż nad wszystko ceniłem spokój, a przy każdej okazji wychwalałem racjonalność i byłem z tego faktu bardzo zadowolony. Nadeszła jednak pewnego razu noc, która doszczętnie zburzyła mój światopogląd i której nie zapomnę nigdy, choć bardzo bym chciał. Zacznijmy jednak od początku…
Pamiętam to jak wczoraj, choć owa historia wydarzyła się kilka lat temu, a był to rok tysiąc osiemset dwudziesty pierwszy. Pojechałem w odwiedziny do siostry, która prosiła mnie o to w swym liście. Z tego, co słyszałem była poważnie chora, a była to choroba, na którą lekarze żadnego lekarstwa znaleźć nie mogli – choroba psychiczna. Prawdę mówiąc, byłem tym faktem zdumiony, bo moja siostra była młodsza ode mnie o cztery lata i zawsze zdawała się być osobą rozsądną; nie miała więc predyspozycji do zapadania na umyśle i tym bardziej miałem ochotę się z nią zobaczyć.
Siostra moja mieszkała w ponurym zamczysku, które otrzymał w spadku jej mąż. Ten zaś niedawno umarł, a ona jako wdowa została tam sama z niedużym gronem służby.
Przybyłem tam późnym popołudniem, kiedy już słońce chowało się za linią widnokręgu i zapadał zmrok. Mury budowli rzucały ponure cienie, będąc tym samym bardziej upiorne niż zwykle. Siostra wyszła mi naprzeciw, a ja przeraziłem się jej wyglądem; zniknęła gdzieś pogodna dziewczyna, którą pamiętałem, a zastąpiła ją zjawa: niezłożone włosy opływały śmiertelnie blade oblicze, oczy straciły swój dawny blask i żywotność, a usta wygięte w uśmiechu, zdawały się być do tego zmuszane.
Eleonora – bo tak właśnie miała na imię – prawdopodobnie cieszyła się jednak z mego przyjazdu. Przy kolacji opowiadała mi co będziemy wspólnie robić podczas mej wizyty. Poza jej wyglądem nie znać było innych objawów jej choroby, mówiła z sensem i emocjami, tak jak powinno się prowadzić rozmowę.
Po posiłku udaliśmy się oboje na spoczynek. Eleonora wyznaczyła mi pokój, w którym miałem spać i pożegnała, życząc dobrej nocy. Ja jednak nie czułem zmęczenia i chwilę potem postanowiłem rozejrzeć się po zamku. Chwyciłem świecznik i ruszyłem w samotną wędrówkę po labiryncie pokoi i korytarzy. Każdy mój krok odbijał się echem od ścian, a chybotliwe płomienie świec bardzo słabo oświetlały duże pomieszczenia, tak że niewiele mogłem zobaczyć. Lepiej było tylko w korytarzu głównym, gdzie pojedyncze kandelabry tworzyły miękką poświatę. Zszedłem po schodach na dół, ciekaw, co uda mi się zobaczyć, gdy nagle moje serce zamarło. W mroku dostrzegłem dwa, jarzące się niczym gwiazdy na niebie, punkty: jeden żółty, drugi czerwony. Uniosłem wyżej świecznik, aby światło ujawniło mi, czym są owe gwiazdy i zobaczyłem dużego, czarnego kota. Uspokoiłem się, nabierając do płuc powietrza w głębokim wdechu, choć może zbyt wcześnie, bowiem kocur nie wyglądał zwyczajnie. Na masywnym tułowiu osadzony był nieduży łepek, gdzie z kolei znajdowały się oczy – jedno było jasne i żółte, drugie ciemniejsze i czerwone, potworne. Nigdy wcześniej podobnych oczu u żadnego kota nie widziałem.
Budzić grozę powinien jednak nie koci wygląd, lecz zachowanie. Kocur utkwił we mnie swoje upiorne ślepia, obserwując uważnie całą moją osobę. Nawet nie drgnął, gdy zrobiłem krok w jego stronę; w jego postawie i wyrazie pyska wyczuwałem pogardę, co niebywale mnie irytowało.
- Dziwne, że Eleonora trzyma coś tak brzydkiego jak ty – rzuciłem więc szyderczo w stronę kocura, patrząc mu śmiało „w twarz”.
Zwierzę się nie poruszyło ani nie oderwało przenikliwego spojrzenia, chcąc chyba rozzłościć mnie jeszcze bardziej. Odwróciłem się w ucieczce od żółto-czerwonego wzroku. Czemu to stworzenie tak mnie drażniło? Odwróciłem się ponownie, a kot zniknął. Rozejrzałem się uważnie dookoła, ale go nie odnalazłem, z czego byłem w sumie zadowolony, bo nie zniósłbym więcej ciężaru jego spojrzenia na sobie. Wróciłem do swojego pokoju z zamiarem zapadnięcia w sen, co jednak nie było mi dane. Tuż u celu, w blasku świec, zobaczyłem nagle sunącą korytarzem kobiecą sylwetkę. Była zwrócona do mnie tyłem i szła przed siebie niczym w obłędzie. Miała wyciągnięte ręce, tak jakby chciała pochwycić coś niewidzialnego i nie mogła tego odnaleźć.
Podszedłem bliżej, by światło mojego świecznika dosięgło ową kobietę; w nikłym blasku poznałem ciemne włosy Eleonory i zaraz po tym podbiegłem do niej zaniepokojony. Gdy jej dotknąłem wzdrygnęła się niczym wyrwana z transu, a gdy zacząłem wypytywać co jej się dzieje mówiła, że co noc słyszy głos, który każe jej iść za sobą, a ona nie potrafi mu się oprzeć.
- Jaki głos? – zapytałem nie lada zmartwiony, gdyż, będąc tuż za nią, żadnego głosu nie słyszałem.
- Głos Jakuba – odpowiedziała z przejęciem. – Ucichł, kiedy się pojawiłeś.
Jakub to imię jej zmarłego męża. Czyżby więc ma siostra słyszała głosy z zaświatów? A może też duch wciąż krążył po zamku?
Tak czy inaczej, to warto było zbadać dokładniej. Podejrzewałem, że być może dźwięki słyszane przez Eleonorę zdawały jej się tylko owym głosem.
Zaprowadziłem ją do pokoju, a sam pogasiłem wszystkie światła i ukryłem się nieopodal. Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy już po półgodzinie drzwi otworzyły się, a moja siostra ruszyła w swoją obłąkańczą wędrówkę donikąd. Już miałem ruszyć za nią, ale znieruchomiałem, w chwili gdy usłyszałem głos. Eleonora nie oszalała albo ja oszalałem razem z nią. Słyszałem bowiem bardzo wyraźnie:
- Chodź za mną.
Podążyłem za nią, ale przez otaczającą mnie głęboką ciemność, prawie nic nie widziałem i wpadłem na jeden z nie zapalonych kandelabrów, który z hukiem runął na ziemię. Eleonora podskoczyła ze strachu i odwróciła w moim kierunku. Gdy już mnie poznała, oboje zorientowaliśmy się, że głos znowu umilkł.
Nakazałem siostrze wrócić do łóżka i starać się ignorować przeklęty dźwięk. Tak naprawdę nie miałem pojęcia co robić, ale chciałem sprawiać wrażenie panującego nad sytuacją. Postanowiłem jeszcze raz poczekać na powrót głosu, ale tym razem być ostrożniejszym i się nie ujawniać. Wróciłem do mojej ciemnej kryjówki mieszczącej się w niszy muru i cierpliwie czekałem. Głos jednak nie przybył.
Musiałem oczekiwać go przynajmniej dwie godziny, ponieważ, gdy wreszcie zdecydowałem się iść do łóżka, zegar wskazywał drugą w nocy. Mimo iż nurtowało mnie wciąż pochodzenie tajemniczego głosu, udało mi się zasnąć. Nie był to jednak koniec nocnych przygód.
Obudziłem się, czując, że się duszę. Otworzyłem powieki i z przerażeniem spojrzałem w świecące tuż nade mną oczy. Żółte i czerwone. Wiedziałem już skąd ucisk na mojej klatce piersiowej. Kocisko siedziało na mnie w najlepsze i nie robiło tego przypadkiem – jawnie pragnęło mnie udusić. Nie byłem zdolny do obrony, do najmniejszego nawet ruchu. Upiorne spojrzenie wprawiało moje ciało w absolutny paraliż, choć mój umysł natarczywie przypominał o braku tlenu w płucach. Na próżno. Mięśnie były bezwolne dopóki hipnotyzowały mnie kocie oczy. Coraz bardziej się dusiłem, aż pociemniało mi w oczach. Wreszcie całą siłą woli, w rozpaczliwym geście zacisnąłem powieki i zrzuciłem szatańskie stworzenie z piersi. Uciekło w popłochu, zostawiając mnie samego z wysiłkiem łapiącego wstrzymywany tak długo oddech. Tym razem byłem pewien, że ten kot nie jest w rzeczywistości kotem, a diabłem z piekła. Jak wytłumaczyć bowiem jego morderczy czyn, który miał uczynić mnie ofiarą?
Wezbrała we mnie furia. Przestało się liczyć wszystko oprócz kota. Niewiele myśląc, pobiegłem do Eleonory i niewiele robiąc sobie z tego, iż pogrążona była we śnie, złapałem ją za ramiona i zacząłem potrząsać.
- Skąd masz kota?! – pytałem, nie mogąc się opanować. – Mów!!!
- Jakiego kota? – zapytała, nie rozumiejąc mojego zachowania.
- TEGO! – krzyknąłem, nie trzymając emocji w ryzach. – Czarny i duży!!! Z żółtym i czerwonym okiem!!!
- Przyplątał się. Mieszka tu od jakiegoś czasu…
Nie słuchałem jej dalej. Wybiegłem z jedną tylko myślą: zabić kota.
Opętało mnie chyba najprawdziwsze szaleństwo jeśli z ofiary stać się chciałem mordercą, lecz tylko to się liczyło. Nic więcej. Dopaść i zgładzić stworzenie. Jak na złość jednak nie mogłem go odnaleźć. Czyżby wyczuwał moje niecne zamiary? Przetrząsnąłem cały zamek, ale kota nigdzie nie było. Przeklęty! Co miałem zrobić? Obudzona we mnie żądza krwi nie słabła, nie miałem zamiaru odpuścić. Wpadłem na pomysł, aby poczekać i sprowokować bestię do działania. Wszak i on był mordercą, być może jego żądza mordu była tak wielka jak moja.
Wróciłem do pokoju, obmyśliwszy zasadzkę. Poszukując kota, znalazłem nóż, który zabrałem ze sobą z zamiarem zatopienia go w czarnej sierści. Postanowiłem czekać, aż mój niedoszły morderca przyjdzie zaatakować ponownie. Byłem pewny, że nie zrezygnuje, że moje dotychczasowe zwycięstwo tylko go rozjuszy. Uformowałem kołdrę tak, aby wyglądała jak zawinięta w nią ludzka sylwetka. Efekt nie był zachwycający, ale nie konieczne były detale. Sam zaś schowałem się za drzwiami, które zostawiłem uchylone. Zapaloną pozostawiłem tylko jedną świecę, bym sam zobaczył cokolwiek w powszechnym mroku, i czekałem cierpliwie…
Przyszedł… Wślizgnął się po cichu, tak jak to robią koty i podążył w stronę łóżka. Wtedy zamknąłem drzwi z trzaskiem, odcinając mu tym samym jedyną drogę ucieczki. Był mój! Dostrzegłem przerażenie w tych przebrzydłych oczach: jednym żółtym, drugim czerwonym. Przechytrzyłem szatana! Nieważne teraz jak długo miałbym się za nim uganiać, bo i tak w końcu go dopadnę, choćbym miał nawet opaść z sił – nie odpuszczę!
Zrobiłem w jego stronę krok; głupi nawet się nie poruszył, tylko wlepił we mnie te swoje ślepia, jakby właśnie wymyślił zupełnie nowy plan działania.
- Chcesz mnie zabić? – zapytał spokojnie.
Krzyknąłem, a nóż wypadł mi z ręki. Ten kot mówił! Najprawdziwszym ludzkim głosem! I to w dodatku nie przypadkowym – to był głos Jakuba. Nie było więc żadnego ducha, a Eleonora miała zdrowe zmysły. Przyczyną wszystkiego był tylko ten diabeł w czarnej sierści.
- Kim ty, u licha, jesteś? – spytałem przepełniony strachem.
- Twoim szwagrem – odpowiedział.
- Kłamiesz… On nie żyje…
- To prawda. Umarłem, ale moja dusza nie otrzymała przywileju wstąpienia w zaświaty i skazana została na błąkanie się po świecie. Udało mi się jednak wstąpić w ciało kota i dzięki temu żyć dalej.
- Czym zawiniła ci Eleonora? – spytałem, nabrawszy już nieco opanowania. – Czemu ją nękasz?
- To nazywasz nękaniem? – spytał z nutą kpiny. – Chciałem ją nękać, zadawać ból i cierpienie, bo to przez nią spotkał mnie taki los. Ona mnie kochała, zawsze, ja natomiast nie kochałem jej nigdy. Za to spotkała mnie kara. Przybyłem więc tutaj, aby się zemścić, ale zauważyłem szybko osobliwe zjawisko – im bardziej ona we mnie wierzyła, tym ja stawałem się bardziej ludzki, a coraz mniej koci. Łączy nas jakaś niezwykła więź – życia i śmierci. Robiłem więc wszystko, aby jej wiarę pogłębiać. Co noc. Ale teraz zjawiłeś się ty i skutecznie mi to uniemożliwiasz... Zawrzyjmy układ.
- Układ?! – Rozbawiła mnie jego propozycja. – Cóż miałby mi do zaoferowania kot?
- Znacznie więcej niż myślisz, ale musisz puścić mnie wolno i wyjechać stąd z samego rana.
Zmrużył swoje piekielne oczy w geście przebiegłości, czym rozwścieczył mnie ponownie, a cała moja furia wróciła ze zdwojoną siłą.
Jednym susem doskoczyłem do niego i trzymając za ogon, przydepnąłem, aby nie uciekł. Nie udało mu się wymknąć, chociaż wił się i starał wyślizgnąć spod mojej stopy. Był mój!
- Giń nieczysta siło! – zakrzyknąłem szaleńczo, po czym bezlitośnie poderżnąłem mu gardło, czując jak wprawia mnie to w euforię.
Roześmiałem się wariacko, patrząc na nieruchome ciało przebrzydłego stworzenia. Och, jakże błogo było widzieć go właśnie w tej postaci! Zabiłem czarta! Miałem ochotę wydłubać mu jeszcze te przeklęte oczy: jedno żółte, a drugie czerwone. Pewnie bym to zrobił, gdyby nie nagła myśl, która pojawiła się w moim umyśle. Dopiero teraz dotarł do mnie sens słów potwora.
Puściłem się biegiem, aby odnaleźć Eleonorę. Korytarzami oświetlonymi przez nikłe promienie brzasku. Odnalazłem siostrę bardzo szybko. Leżała na podłodze. Bez tchu. Martwa.


TEKST B
p a p i l o n d e n u i t

Niewątpliwie: jestem chory. Mój umysł ciągle płonie niedorzeczną gorączką; bezustannie dziwaczna namiętność jadem przeżera serce i duszę. Cierpię w awangardowy sposób, narzucając światu nowe ramy édition de luxe elity: śmieję się ludziom w twarz, krzywdzę ich i samego siebie, ćpam, morduję, gwałcę… Staczam się w brud rynsztoków; niszczę, niszczę, niszczę i grzebię, by fundamenty postawić od nowa podług chwilowego kaprysu. Ach! To wszystko wynika z prostej potrzeby doświadczenia wszystkiego. Tylko poznanie, nic więcej. Pragnę każdego z grzechów świata. Spróbować, znaczy zrozumieć; zrozumieć to jest odtworzyć.
Osobliwe to schorzenie wezwany lekarz określił jako Sztukę. Nie wypisał żadnej recepty, odszedł usta zaciskając w kreskę śmiertelnie poważną. Pamiętam dokładnie zdanie, które wyczytałem w pewnej obrazoburczej książce. Do dziś żarzy się jasno, okrutnie wypalone na ostrej powierzchni mojej lewej źrenicy. „Sztuka. – Jest chorobą”. Dodałbym, że nieuleczalną…
Przewracam kolejną stronę w klaserze. Przeraża mnie biel własnych dłoni – lęk ten jednak porusza we mnie także struny Rozkoszy. Ambiwalencja jest cudowna. Słodko-gorzka, idealnie wyważona istota harmonii. Nic nie jest czarne albo białe, wszystko bywa i czarne i białe jednocześnie. Sprawia mi przyjemność patrzenie wprost na te pająkowato pokraczne ręce. Zbyt chude (już nawet nie szczupłe!), zbyt kościste, zbyt blade, zbyt delikatne; i palce zbyt długie.
Konstrukcja moich dłoni jest bardziej krucha od filiżanki z oryginalnej chińskiej porcelany. Pod fakturą skóry jaskrawo odrysowują się ścięgna. Rażąco widoczne stawy potęgują upiorne wrażenie przerysowania. Ich ohyda jest tak fascynująca! Zdecydowałem: jestem turpistą. To wielce rozsądne, szukać Piękna w Brzydocie. Moje ręce, niewątpliwie są dziełem Sztuki. Ach! „L’art”… Ile mocy kryje w sobie to słowo.
W kartki albumu, odpowiednio zabezpieczone celofanem i słodko pachnącymi, zabójczymi toksynami, dawno temu powbijałem martwe motyle. To okrutne z mojej strony, bezduszność jednak to także jedna z form wrażliwości. Opuszka palca zimnego jak sopel lodu wodzi po wdzięcznych sylwetkach czarnego i czerwonego pazia, perłowo-różanej rusałki, oleistego kaligo, bladego szklarka, szafirowego argus bleu o błyszczących atramentem odnóżach, heliconius ze skazą na pasiastych skrzydełkach, morfo peleides, którego przeźrocza połyskują szlachetnym de la vieille roche, tajemniczym i płochym sphinx tête de mort…
Wszystkie owady są piękne, piękniejsze jeszcze niż za życia.
Zabite, bestialsko zamordowane, martwe - jednak nie pozbawione duszy. Fachowo mogę stwierdzić, iż to właśnie krwawy ich koniec związał fizyczne atomy z niczym nieskalanym psyche, dotąd tylko dotykającym chabrów kwitnących w powietrzu. Tragedia jest tak niezwykle romantyczna: rozbudza zmysły i wszystkie kolory zdają się smakować i wygrywać nieznaną dotąd melodię. Z przetrąconym karkiem, odciętą główką, wyrwanymi wątłymi nóżkami, złamanymi skrzydłami i mesmerycznie lśniącą szpilą wbitą prosto w serce są naprawdę wspaniałe. Nieśmiertelne choć już umarłe.
Nikczemna zbrodnia pełna wyrachowanej, wykalkulowanej podłości tchnęła ducha w ich ciałka. Uczyniła je rzeczywistymi symbolami Piękna. To niepokojące i pasjonujące zarazem, jak wiele urody kryje się we krwi i złamanym życiu. Niszczenie jest tak cudowne! Sprawianie bólu uszlachetnia dręczyciela. Cierpienie posiada właściwości ognia – oczyszcza ofiarę; odrealnia, nadaje rzeczom całkiem przyziemnym naturę efemeryczną. Nigdy nie poczuwam się artystą tak bardzo, jak wtedy gdy z uśmiechem na wąskich ustach poddaję się najwyższej i materialnie obojętnej żądzy plugawienia duszy lub ciała. Wtedy tylko uśmiecham się prawdziwie.
W złamaniu objawia się wszystko. Nic nie jest ukryte. Zgubione cechy płoną blaskiem tak silnym, jak nigdy wcześniej. Piękno bywa też Prawdą. To łzy i blizny kształtują osobowość. To łzy i blizny są naczyniami estety.

1

Był taki czas, na długo zanim poznałem Jego, gdy gustowałem w małych, góra dziesięcioletnich dziewczynkach. Niezwykłą przyjemność sprawiało mi patrzenie na miękkie złociste, miedziane lub kasztanowe loki bezładnie rozsypane na białych poduszkach. Na wpół rozchylone różane usta śpiącego dziecka, krągłe, zdrowo zaróżowione policzki – cały ten splendor jeszcze nierozkwitłej urody.
Przypomniałem sobie o tym w momencie, gdy spoglądałem w głąb zaklętego lusterka. Jego czerwona, gładka, fascynująco krwawa tafla, obramowana tylko zwykłym srebrem pokazała mi Alicję. Śliczne imię, dzięki niemu zwróciłem na nią swoją uwagę. Gdyby nie nazywała się jak bohaterka Krainy Czarów, najpewniej w ogóle bym jej nie zauważył, omijając jak miliony dzieci na świecie każdego dnia.
Osiem lat; ja mam niespełna raz jeszcze tyle. Jest w wieku, w którym dziewczynki są najbardziej urocze: za młode jeszcze by być świadomymi siebie, tak różne od dojrzewających i dorosłych kobiet, a już nie pulchne, niekształtne maleństwa. Przypominała rozwijający się pączek różowej stokrotki, o listkach błyszczących srebrzystymi perłami rosy. Szkoda byłoby aby taka uroda zmarnowała się i przekwitła. Jeśli dorośnie, straci całą tę złowieszczą słodycz niedopowiedzenia.
Och, uwielbiam ją od paru godzin! Może dlatego, że ma brzoskwiniową skórę, tak różną od moich alabastrów i kości słoniowej; może dlatego że jej włosy są równie krucze jak moje. Puszyste pasma przewiązano jej jedwabiście gładką wstążeczką w barwie soku malinowego, tak cudownie pasującą kolorystycznie do odcienia mojej tęczówki. Grzywkę spięła spinką w kształcie koralowego motylka. Zupełnie niepotrzebnie: sama jest motylem.
To naprawdę smutne, jak te piękne owady krótko żyją. Istnieją gatunki, umierające po kilku dniach od przeobrażenia z poczwarki… Mimo to słońce nadal świeci morderczym blaskiem, a jego promienie łamią się i migocą niebezpiecznym złotem, jak bursztynowe nici zastygając w powietrzu. Zimna obojętność każdego ze światów dodaje jeszcze dramatyzmu wszystkim tym nieważnym tragediom. Dzięki niej Sztuka może być sobą, objawiać to co utracone, rekonstruować Prawdę jeszcze wierniejszą od tej rzeczywistej.

2

Zakradłem się do niej nocą, wędrując tajemnymi ścieżkami znanymi tylko cieniom. Zabrałem ze sobą wysmukłe nożyczki do otwierania bilecików i barwne pudełeczko długich krawieckich szpili, które ukryłem w wewnętrznej kieszeni gustownej marynarki.
- Ma Chérie – mówię do dziewczynki, siadając na krawędzi łóżka, w którym dotąd spała tak słodko.
Pomieszczenie tonie w brudnym, skażonym empiryzmem mroku, który wcale nie jest czarny, a płowo-szary. To zupełnie pozbawione smaku i gustu. Na tym ciemnopopielatym tle moja sylwetka odcina się głęboką plamą doskonałej czerni. Nieludzka biel skóry zdaje się świecić, nie wygląda to jednak komicznie - jest zupełnie naturalne, choć oczywiście na pewno przerażające w ten fascynujący sposób.
Budzi się na miękki ton mojego głosu. Oczywiście, boi się, choć zdradza w swojej postawie, że spodziewała się zjawiska podobnego mi. Z jej ust wyrwa się krótki, tłamszony natychmiast pisk. Widziałem zbyt dużo takich reakcji by jakkolwiek zareagować. Doskonale znam dziecięcą naturę, sam przecież jestem jeszcze tylko chłopcem. Dzieci to dziwne stworzenia, natychmiast akceptują to, co irracjonalne i to, co gwałtem łamie wszelkie prawa dorosłej rzeczywistości skażonej potworną logiką.
Obserwuję ją więc z uśmiechem pełnym uprzejmego politowania, ona nie robi na mnie żadnego wrażenia. I rzeczywiście wkrótce, przestaje okrywać się kołdrą aby mnie nie widzieć; lęk musi ustąpić miejsca ciekawości w tych ślicznych, dużych oczach. Gestem ujawnia swoje nagłe ośmielenie, widać – nabrała odwagi. Tęczówki ma granatowe, cieniuteńkie błękitne żyłki rozchodzą się jak promienie od czarnego słońca źrenicy, przydając jej niewinnego wdzięku i blasku. Jest taka cudowna. To byłaby zbrodnia – pozwolić pączkom jej stokrotek zakwitnąć.
- To ty! – stwierdza triumfalne, w końcu zdobywając się na powiedzenie czegokolwiek. Celuje w moją pierś małym różowym palcem wskazującym.
Fałszywy uśmiech wykrzywia moją piękną twarz.
- Mademoiselle… - Wzdycham. – Jeśli masz na myśli Stracha spod twojego łóżka, muszę cię rozczarować: niestety nie jestem nim. – Zaciskam palce na pościeli w geście bezbrzeżnego bólu, by wyglądać dramatycznie; to pierwszy ruch jaki wykonuję, odkąd tutaj usiadłem. – Bardzo mi przykro.
- Ach! – Kiwa głową, a przykre rozczarowanie odmalowuje się w kącikach zaciśniętych usteczek, szpecąc ją odrobinę. – Szkoda. Zawsze chciałam zaprosić go na herbatkę. Ale on jest taki nieuprzejmy… Nigdy mnie nie odwiedza, zawsze tylko straszy… Brr… - Drgnęła gwałtownie na jakieś przykre wspomnienie.
- To bardzo nieuprzejme z jego strony – zgadzam się.
- Mogę zapalić światło? – pyta. – Chciałabym ci się przyjrzeć. Nie widzę w tych ciemnościach… - szybko dodaje usprawiedliwiająco, zupełnie tak, jakby nie chciała mnie przypadkiem urazić.
- Bardzo proszę – zezwalam. Kieruje mną wyrozumiałość powodowana ogromnym miłosierdziem: ludzkie oczy są tak niedoskonałym narzędziem!
Przełącza pstryczek od lampki stojącej na szafeczce tuż obok łóżka. Łagodne, żółte światło zalewa mały pokoik, wszystkie szare cienie zaganiając do kątów, w których gęstnieją i syczą niezadowolone - nie mają jednak odwagi zbliżyć się do żywego blasku. Elektryczne lśnienie wlewa więcej niepokojącej rouge w moje spojrzenie.
- Oj – wyrywa jej się jęknięcie, źrenice rozszerzają się w niekłamanym podziwie.
Muszę być dla niej wyjątkowo piękny, albo wyjątkowo okropny. Nie ma większej różnicy. Tak naprawdę Piękno to tylko nieco inny rodzaj Brzydoty. W każdym bądź razie, widzę to wymalowane na jej drobnej twarzyczce: w eleganckim ubraniu, z krwistym makiem w butonierce jestem zachwycający.
Wstaję z łóżka, trzema krokami przechodzę przez pokój. Zatrzymuję się przed szafą. Spojrzenie dziewczęcych oczu ciągle za mną podąża, zupełnie w taki sposób, jakby chciała wypalić sobie na siatkówkach widok kogoś tak niezwykle nieprzeciętnego jak ja. Dłonią w kredowobiałej rękawiczce dotykam drzwi jej niewielkiej garderoby. Nagłym ruchem pociągam za gałkę.
Wyposażenie w większości jest boleśnie pospolite. Pod moim dotykiem zwykłe ubranka magicznym sposobem zamieniają się w sukienki koronkowe i delikatne; z muślinu wyglądającego jak nici mgły i waty cukrowej; cudownie miękkie i błękitne; różowe i złociste z materiału przypominającego adamaszek. Moje palce dotykają ich wszystkich z rozmysłem i głębokim zastanowieniem.
- Hm… - mruczę pod nosem, zauważając sukienkę czerwoną, to taki nieodpowiedni dla dziecka kolor, zbyt jest wymowny.
Wzdycham w zamyśleniu, chwytając wykończoną falbanką szkarłatną tkaninę. Przelewam ją między palcami. Sam chętnie założyłbym to urocze dziewczęce ubranko, gdyby nie tak mały rozmiar. Jestem zdecydowanie za wysoki! I zdecydowanie: muszę sprawić sobie suknię podobną.
- Co robisz? – pyta wreszcie dziewczynka, przerywając krótką, choć na pewno już jej się przykrzącą chwilę milczenia. Ma dźwięczny głosik, rozbrzmiewający trzepotem motylich skrzydełek bezsilnie obijających się o ściankę słoika.
- Nic takiego. – Sięgam po białą, skromną sukienkę z czarnymi kokardkami wpiętymi w bufiaste rękawki. Ściągam ubranie z wieszaka i wracam z nim na swoje miejsce. – Alicjo! - Uśmiech pełen obłudnego zapewnienia o dobrych intencjach nie znika z mojej twarzy. – Jestem… Ja… Spełniam marzenia dzieci takich, jak ty.
Przymykam oczy w taki sposób, że moje długie rzęsy nieomal dotykają kobieco delikatnych policzków. Podaję jej sukienkę.
- Proszę, ubierz to. – Podnoszę na nią spojrzenie, składając usta w łagodny, miły oku sposób.
Jest zachwycona.

3

Biała sukienka dodaje jej uroku zjawy. Stoi na środku pokoju, zginając się w parodii ukłonu odpowiedniego dla dobrze wychowanych młodych dam. Czarne loki rozsypują się w powietrzu, zacieśniając swoje grube sploty. Oczy błyszczą prawdziwą uciechą. Ta zabawa w wyrafinowanych pana i panią już zaczęła mnie nużyć.
Związuję jej oczy czerwoną wstążeczką. Cały czas przy tym uśmiech nie znika z jej twarzy: spodziewa się gry w ciuciubabkę. Rozczaruję ją. Wyjmuję z kieszeni smukłe nożyczki, stal błyszczy okrutnie w żółtym świetle lampki. Ciach, ciach… śmieją się do mnie komediancko. Ciach, ciach.
- Mademoiselle, pragnę uczynić z ciebie Królową Motyli! - wyrokuję. – Ja zostanę Paziem… Wasza Wysokość. – Przyciskam prawą dłoń do piersi, pochylając się elegancko, mimo że już nie może mnie widzieć.
- To cudowne! – Chichocze perliście.
Zacząłem śmiać się długo i okropnie, kiedy krucze loki spadały na podłogę przy akompaniamencie lodowego szczęku nożyczek. Ciach, ciach. Piękne pasma zginęły, zdeptane moimi podeszwami.

4

Siedzę w północnym ogrodzie. O tej porze roku wieczorami błękitne polarne róże rzadkiego gatunku pachną odurzająco. Ich płatki pokrywa lśniący księżycowy szron. Chłodne nocne powietrze uderza mnie w twarz. Cała rzeczywistość zastyga w podziwie dla cudownego tańca barw granatowej i srebrzystej. Eter jest zimny i czysty, zupełnie jak diamentowy klosz okrywający moją oranżerię.
Uwielbiam niebieskie zmierzchy mojego domu. W tym zaczarowanym pałacu mrok zawsze jest swoją krystaliczną esencją. Mieni się idealnymi kolorami, tak różnymi od prymitywnych ziemskich szarości. Bywają wieczory zielone, fioletowe, pomarańczowe, różowe, turkusowe, czerwone i niebieskie właśnie. Te dwa ostatnie należą do moich ulubionych.
Klaser z motylami spoczywa na moich kolanach. Mimo później pory, nie potrzebuję oświetlenia. Moim wrażliwym oczom wystarczają półprzezroczyste refleksy zastygające w powietrzu jak lodowe smugi.
Wyciągam się wygodniej na zajmowanym fotelu. Alicja… Wyglądała wtedy jak motyl. Tak. Nocny motyl. Papilon de nuit. Ćma. Naga, bez loków, cudownie okaleczona.
Rozkrzyżowane ramiona przypominały szkielety podtrzymujące cieniutkie pergaminy skrzydeł. Rozdarta suknia stanowiła delikatne przeźrocza, na których krwią wymalowałem wzory układające się w kształty serc i wijących się eliptycznie linii. Na szyi w kokardę związałem ową czerwoną wstążkę, która wcześniej zdobiła jej włosy. Gardzę brutalną siłą fizyczną, dlatego wszystko trwało tak długo… zawsze jestem niezwykle delikatny i skrupulatny. Wrodzony perfekcjonizm zmusza do realizowania Wizji w sposób najbardziej zbliżony do doskonałości. Spędziłem długie godziny, starając się najwłaściwiej ułożyć fałdy przesiąkniętej krwią pościeli.
Całość kunsztownego wykonania psuły tylko te granatowe oczy. Zbyt były zimne, nie pasowały do czerwono-biało-czarny koloryt mojego dzieła. Wyglądały jak nieumiejętne połączenie odcieni umbry i różu indyjskiego. Przez chwilę nie wiedziałem co z tym począć. Sprawa prezentowała się beznadziejnie: niszczyła cały zamierzony efekt!
Zostawiłem ją we śnie, ułożoną na łóżku, z krwawiącymi oczodołami i setką długich igieł wbitą w nierozwinięte, różowe ciałko. Czarną kredką do oczu sporządziłem wykwintny napis pod najbardziej interesującym ze złapanych okazów. „Królowa Motyli”.
Sięgam po filiżankę herbaty, stojącą na stoliku obok kryształowego flakonika. W srebrzystym płynie unoszą się dwie spore białe gałki. Z jednej strony wyrastają z nich jak korzenie przerwane żyłki roniące wielkie czerwone krople, z drugiej biel zdobią granatowe tarczki z obsydianowymi środkami, od których promieniście rozchodzą się błękitne żyłki.
Zbyt kocham piękne przedmioty by wyrzucać je jak niczego niewarte śmieci.



Talenty przyznawac można do 12 lutego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Nadiel




Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:00, 29 Sty 2009    Temat postu:

Tekst A

Mam pytanie. Czy to była próba przerobienia "Alicji w Krainie Czarów" na horror? Jeśli tak, to nawet udana, a jeśli nie, to przykro mi, ale to właśnie przypominało mi "Alicję w Krainie Czarów". Opowiadanie było nieciekawe, niewciągające. Kot próbujący udusić człowieka? Zabawne... nawet, jeżeli w kota wszedł zły duch. Wielokrotnie brakowało znaków interpunkcyjnych. Ogólem: mierne opowiadanie. Nie podoba mi się, zwłaszcza w porównaniu do drugiego opowiadania.

- Pomysł: 1
- Styl: 1
- Realizacja tematu: 0
- Ogólne wrażenie: 1
- Razem: 3

Tekst B

Bardzo mi się podoba to opowiadanie. Sam pomysł, sposób przedstawienia myśli bohatera, którego nazwać można tylko psychopatą, bogate słownictwo. Samo opowiadanie nie spędza strachem snu z powiek, jednakże, gdy się pomyśli, że na świecie żyją ludzie, którzy właśnie w ten sposób myślą i tworzą, przechodzi człowieka dreszcz.

- Pomysł: 4
- Styl: 4
- Realizacja tematu: 1
- Ogólne wrażenie: 3
- Razem: 12


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Nadia




Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 1266
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:20, 29 Sty 2009    Temat postu:

Pomysł:

Tekst A: Cóż mogę o tym powiedzieć? Kot z jednym czerwonym, a drugim ślepiem jest raczej pomysłem śmiesznym niż strasznym; wędryjąca za głosem siostra wraca do swojego pokoju i "ignoruje głos", mimo że jeszcze przed chwilą szła zahipnotyzowana, niezdolna się oprzeć; kot dusi bohatera, ten nie ma sił, nie może się poruszyć, zasnaczasz to przez długi czas, jednak w końcu przezwycięża dusiciela; oprócz tego Jakub, który przecież był kotem, nie zauważa, że w łóżku nie ma nikogo, chociaż to można zwlać na jego powrót do człowieczeństwa. Poza tym skoro Bóg nie chce go przyjąć w swoje zastępny, dlaczego można go zabić? Trochę to wszystko naciągane.

Tekst B: Zdecydowanie lepszy od pierwszego. Szaleniec, wariat, słodki, kochający piękno chłopiec. Wyraźne kontrasty. Chora logika - piękna nie można niszczyć, a pięknem jest osmioletnia dziewczynka, dlatego trzeba sprawić, by nigdy nie dorosła. Tylko jednego nie sposób nie zauważyć. Przecież będąc marwą, zbrzydnie szybciej. Niestety takich filmów było dużo. Przerażający zabójca, bo pod wieloma względami tak ludzki.

A: 1,5;
B: 3,5.

Styl:

Tekst A: Nie wychodzi Ci pisanie tekstów opowiadających o dawnych czasach, masz trudności z dobraniem odpowiedniego słownictwa, przez co Twój tekst miejscami robi się dziwny lub śmieszny, czasami pojawiają się nowoczesne zgrzyty, a kiedy indziej staje się przesadnie patetyczny.
Jednak... Myślę, że tekst osadzony we współczesności mógłby Ci wyjść naprawdę nieźle, bo zasób słów masz duży, brak tylko doświadczenia, którego do pisania siedemnastowiecznego tekstu potrzeba dużo.
Poza tym w noweli zdarzają się częste powtórzenia.

Tekst B: Myśli głównego bohatera są bardzo chaotyczne, ale widać, że takie właśnie było zamirzenie. Nie podoba mi się to, że mieszasz czasy. Raz teraźniejszy, raz przeszły - zdecyduj się! A do gustu przypadło mi bogate słownictwo, trafne i ładne metafory. Styl dosyć wyćwiczony, choć nadal nie jest idealny, wciąż pojawiają się zgrzyty. Na początku, tak jak zawsze, nie podobały mi się obcojęzyczne wtrącenia, jednak widzę, że to cecha charakterystyczna bohatera, więc francuszczyzna przestała mi już zawadzać, a nawet nabrała pewnego smaczku.

A: 0,5;
B: 4,5.

Realizacja tematu:

Tekst A: Grozy nie było, nowela... prędzej.

Tekst B: Groza jakaś jest, noweli nie ma. Gdzie morał?

A: 0,5;
B: 0,5.

Ogólne wrażenie:

Tekst A: Raczej średnie, a nawet złe. Nie podobało mi się.

Tekst B: Zdecydowanie dobre, mimo powyższych zastrzeżeń.

A: 0,5;
B: 3,5.

PODSUMOWANIE:

A: 3;
B: 12.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nadia dnia Nie 22:30, 01 Lut 2009, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Scatty_Rikki




Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:22, 29 Sty 2009    Temat postu:

TEKST A:
Pomysł: Nie lubię zwierzą, jako bohaterów, bo zwykle wychodzi to kiczowato. Na końcu demon-kot ginie i... aaa... miałam się bać?


Styl: Po pierwsze... Mój piekny, XVIIIw., a ty... ty... dałaś klimat XXIw. A poza tym. Musisz jeszcze poćwiczyć sporo w pisaniu.

Realizacja tematu: Dla mnie to groźne nie było. Raczej w pewnych momentach zabawne z tym kociakiem biednym

Ogólne wrażenie: Pospolite.



TEKST B:
Pomysł: Pomysł genialny. Z tym chłopcem, który kocha ośmioletnie dziewczynki. Końcówka co prawda średnio mi się podobała. Mogłaś to bardziej rozpisać, no ale nie jest źle.

Styl: Mi, w porównaniu do Nadii bardzoo podobały się obcojęzyczne wyrazuy, bo ja to kocham. Słownictwo ładnie dobrane, zdanie dobrze budowane. Nie mam zarzutu tutaj.


Realizacja tematu: Na początku było świetnie, potem trochę zeszłaś z tej grozy. Gdybyś dokłądnie to opisała to wtedy byłoby dobrze.


Ogólne wrażenie: Pozytywne.

Pokntacje:
Pomysł: A-1, B-4.
Styl: A-0,5, B- 4,5
Realizacja tematu: A- 0,25, B-0,75
Ogólne wrażenie: A- o,5, B- 3,5

Razem:
A- 2,25
B- 12,75

Gratulację:D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Elise




Dołączył: 29 Sty 2009
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:59, 29 Sty 2009    Temat postu:

Mam wrażenie, że moi przedmówcy byli jacyś dziwnie zmanierowani albo mi się tak wydaje, nie wiem. W każdym razie chciałabym nawiązać do ich wypowiedzi.

Nadiel napisał:
Czy to była próba przerobienia "Alicji w Krainie Czarów" na horror?

Musiał Ci się chyba udzielić klimat tekstu B, bo nie wiem skąd takie porównanie. Nie widzę cienia podobieństwa pomiędzy jednym a drugim.

Nadia napisał:
siostra wraca do swojego pokoju i "ignoruje głos"

Przegapiłaś, że ten głos już po prostu nie wrócił.

Nadia napisał:
brak tylko doświadczenia, którego do pisania osiemnastowiecznego tekstu potrzeba dużo

To był tekst dziewiętnastowieczny.


Dobrze, teraz część właściwa. Obie uczestniczki chce na wstępie pochwalić, gdyż w dziedzinie horrorów itp. w internecie jest mnóstwo chłamu publikowanego na blogach. Tutaj natomiast oba opowiadania są na poziomie i czytało mi się nieźle, a teraz mam niemały dylemat w rozdaniu punktów.

Pomysł
TEKST A: Po tematyce nie oczekiwałam żadnej logiki czy też przesadnego realizmu dlatego też nie przeszkadza mi, że opowiadanie jest nieco infantylne. Co więcej, dla okresu romantyzmu (a właśnie w takim została osadzona akcja) taka infantylność jest jak najbardziej typowa. Sceneria dość oklepana, motyw ducha też nie jest najnowszy, ale wszystko powiązane ze sobą w całość daje całkiem ciekawy efekt. Duszenie przez kota, jest nawet intrygujące, gdy popatrzy się na kontekst kulturowy, gdzie rzekomo koty duszą właśnie przez sen. Podoba mi się też to, że mamy do czynienia z bohaterem pozornie normalnym, który na naszych oczach zamienia się w szaleńca. No i końcówka! Końcówka naprawdę mi się podobała...
3 talenty

TEKST B: Tutaj wydawało mi się mniej oryginalnie, choć równie interesująco. Człowiek, który postrzega świat inaczej, ma swoją pasję, i jest świadom tego, że jest inny. Albinos, jak sądzę. Francuskie zwroty nadają mu charakteru i z jego postaci jestem w sumie zadowolona. Gorzej z Alicją, która jest dla mnie nieprzekonująca jako dziecko. Ale ja już tak mam, że przeważnie czepiam się kreacji bohaterów dziecięcych. Na końcu się trochę zawiodłam...
2 talenty

Styl
Oba teksty pisane są dobrym stylem, jednakże skłaniam się tu bardziej do tekstu B, gdzie styl przejawia pewną pomysłowość w nieustannym opisywaniu barw, co było bardzo ważne dla bohatera głównego. Nie podobało mi się jednak zmienianie czasu - albo teraźniejszy albo przeszły, trzeba zdecydować.
tekst A - 2
tekst B - 3

Realizacja tematu
W obu przypadkach temat uważam za zrealizowany.
tekst A - 0,5
tekst B - 0,5

Ogólne wrażenie
Do mojego ogólnego wrażenia przyczyniły się właśnie końcówki.

TEKST A - Z początku przeczytałam i byłam nieco zbita z tropu. Przeczytałam więc jeszcze raz i dopiero pacnęłam się w czoło. Być może jestem ciemna, że nie pojęłam tego od razu, ale kiedy nagle mnie już oświeciło i przyczyna tego zgonu stała się dla mnie jasna, to odczułam satysfakcję jaka towarzyszy mi zawsze po przeczytaniu czegoś dobrego. A to bardzo miłe uczucie^^
2,5 talenta
TEKST B - I tu jak już wspomniałam troszkę się rozczarowałam. Akcja przenosi się nagle na sam koniec, kiedy jest już po wszystkim, co spowodowało, że poczułam się zupełnie pominięta. Pozostały już tylko makabryczne skutki zbrodni, które mimo wszystko opisane są bardzo ładnie.
1,5 talenta

Razem
Tekst A - 8
Tekst B - 7


Ponownie gratuluję uczestnikom, bo teksty są naprawdę dobre. [/quote]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Lena.




Dołączył: 18 Sty 2009
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:19, 29 Sty 2009    Temat postu:

Na początek muszę napisać, że bardzo trudno było mi ocenić te teksty. Czytałam całe mnóstwo opowiadań grozy i nie jest łatwo mnie w tym temacie zadowolić. Cóż... mogę chyba przyznać, że żadnej z Autorek się to nie udało.

Pomysł:

Tekst A: 1 pkt
Tekst B: 4 pkt

Tekst A operuje przede wszystkim do bólu przewidywalną i stereotypową "otoczką". Bo co, skoro opowieść grozy, to musi być ponure zamczysko i środek nocy? Przyznam, że od początku mnie to do tekstu zniechęciło. Potem już się sama domyślałam tych kandelabrów, płomieni świec i "zjaw", jak Autorka określiła Eleonorę. Droga Autorko, nie chcę się czepiać, ale umieszczenie opowieści w takim sąsiedztwie wcale nie znaczy, że od razu będzie strasznie. Proponuję poczytać sobie opowiadania pana Grzędowicza.
Poza tym - nachalnie pchało mi się do głowy skojarzenie z Wichrowymi Wzgórzami. Ciekawe, czy słusznie.
Tematyka tekstu B bardziej oryginalna, choć też bym tych czterech punktów nie dała, gdybym nie musiała. Czegoś mi zabrakło... chyba po prostu nie było strasznie.

Styl:

Tekst A: 2 pkt
Tekst B: 3 pkt

W tekście A niewątpliwie szwankowała interpunkcja, ale styl nie był najgorszy jak na stylizację, powiedzmy, XIX-wieczną. Czasami pojawiały się dziwne konstrukcje zdań, to wszystko. Tekst B z pewnością wyróżniał się bardziej rozbudowanym słownictwem, ale niebywale zirytował mnie przeskakiwaniem narracji z czasu przeszłego na teraźniejszy. Zdecydować się, proszę Autorki!

Realizacja tematu:

Tekst A: 0,5 pkt
Tekst B: 0,5 pkt

Najchętniej obydwu tekstom dałabym zero, bo żaden mnie nie wystraszył, co porządne opowiadanie grozy uczynić winno, ale że nie mogę, przyznaję po równo, bo przecież zarówno tekst A, jak i tekst B przynajmniej z założenia posiada wątki teoretycznie straszące.

Ogólne wrażenie:

Tekst A: 1 pkt
Tekst B: 3 pkt

Tekst A od początku zraził mnie tym dość konwencjonalnym opisem otoczenia. Później nie było wcale lepiej: demoniczny kot dusił człowieka, a następnie okazał się być reinkarnacją szwagra. No przykro mi... ja tego nie kupuję. Nawet jako opowiadanie grozy.
Tekst B był o wiele lepszy, choć zabrakło mi w nim czegoś, co poświadczyłoby chorobę psychiczną głównego bohatera. Jego monologi świadczyły raczej o trzeźwym umyśle i momentami (muszę to przyznać) były nieco nudnawe.

Podsumowanie:

Tekst A zdobył łącznie 4,5 pkt.
Tekst B zdobył łącznie 10,5 pkt.

Pozdrawiam mając nadzieję, iż mimo obecnie kiepskiego stanu umysłowego (niedawno wróciłam z egzaminu z historii Ameryki) moja ocena ma sens.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Chiyo
Moderator Niewyżyty



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 1692
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Oxford, UK (oryg. Poznań)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:09, 29 Sty 2009    Temat postu:

Pomysł
Tekst A: 1
Tekst B: 4

Tekst A w pewnym momencie zrobił się przewidywalny, przez co nawet nie łudziłam się, że stanie się coś innego niż przewidywałam. Ponadto klasyka gotyckiego horroru, tak popularnego w XIX wieku, chociaż nie jest zła, nie leży w moim guście.
Z kolei Tekst B odebrałam jako niemalże demoniczny. Psychodelizm geniuszu, który przejawiał główny bohater, sprawiał, że aż drżałam z autentycznego strachu, a kiedy dodać do tego francuskie wtrącenia, obraz młodego, oszalałego Pierrota nie chciał zniknąć sprzed moich oczu. W dodatku pomysł, którego absolutnie nie oczekiwałam, nawet gdyby ktoś mi przytoczył jakieś streszczenie fabuły... Po prostu świetne, a warto dodać, że nie jestem fanką opowiadań grozy.

Styl
Tekst A: 2
Tekst B: 3

Trudno porównywać style, gdyż oba teksty dostosowały je do fabuły oraz realiów czasowych przedstawionych w opowiadaniach - do dwóch różnych realiów czasowych, warto dodać. Jednak tak, jak Tekst A wydawał mi się zapisem z pamiętnika, czyjąś opowieścią, tak Tekst B oczarował mnie swoją nienormalnością, która odbijała się także w stylu. Niekiedy liryczny, a niekiedy tak zwyczajny - dokładnie taki, jak geniusz z opowiadania. Z pozoru coś niegroźnego, ale gdy zapoznać się z tym bliżej, to świadomość bycia tak odległym od prawdy aż wywołuje dreszcze.
Ponadto czytając Tekst B miałam wrażenie, że czas stanął w miejscu, że liczy się tylko "tu i teraz" opowiadania, czego nie odczułam przy Tekście A - tak bardzo wciągnął mnie styl Tekstu B.

Realizacja tematu
Tekst A: 0.5
Tekst B: 0.5

Nie byłoby uczciwe przyznanie najwyższej noty dla jednego tekstu, bo oba były opowiadaniami grozy. Zatem temat wykonany

Ogólne wrażenie
Tekst A: 0.5
Tekst B: 4.5

Jak już mówiłam, nie przepadam za horrorami ani powieściami grozy. Jakoś nie widzę nic atrakcyjnego w baniu się.
Tekst A zdawał mi się czymś raczej klasycznym. Typowe elementy horroru, jak zamek, czyjaś śmierć czy kot nie robią już takiego wrażenia, jak czyniły to kiedyś, gdy gatunek dopiero dziękował osiemnastoletniej Mary Shelley za możliwość wypchnięcia się w szerszy świat. Jednak było w nim coś, chyba te niecodzienne oczy kota albo obłąkańczy fanatyzm pod sam koniec tekstu, które jakoś zwróciły moją uwagę.
Jednak Tekst B przypadł mi do gustu zdecydowanie bardziej. Mam jakiś dziwny pociąg do szaleńców, do obłąkanych geniuszy, do cna zatraconych w swej pasji, a ów Paź Królowej, ów "Motyli Pierrot", jak go sobie nazwałam, był istnym ucieleśnieniem szaleńca, którego aż strach się bać. Do tego świetny styl oraz mała Alicja...! Łatwiej byłoby mi wymienić, co mi się tutaj nie podobało - bo w Tekście B nie ma takich rzeczy i podobało mi się wszystko.
Jednak nieuczciwym wydawałoby mi się pozostawienie Tekstu A bez jakichkolwiek punktów, stąd taka punktacja, jaką wystawiłam.

Podliczenie
Tekst A: 4
Tekst B: 11

Na zakończenie chcę obu tekstom pogratulować, bo mając temat dający tak szerokie pole do popisu, w wyzwaniu zabrały udział dwa zupełnie różne teksty, które pokazały nam dwa zupełnie inne oblicza grozy. :)
Ciekawa teraz jestem, czy może przypuszczenia co do tego, kto napisał który tekst, okażą się słuszne... ;]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Chiyo dnia Czw 20:11, 29 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Nadia




Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 1266
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:01, 29 Sty 2009    Temat postu:

siostra wraca do swojego pokoju i "ignoruje głos"

"Przegapiłaś, że ten głos już po prostu nie wrócił".
Tak, zdaję sobie z tego sprawę, ale samo polecenie, żeby próbowała, jak dla mnie, było nieco bezsensowne. Ja też popełniłam błąd - przepraszam ^^.

"brak tylko doświadczenia, którego do pisania osiemnastowiecznego tekstu potrzeba dużo

To był tekst dziewiętnastowieczny".

Faktycznie, nie wiem dlaczego, ale kiedy to pisałam, wydawało mi się, że zobaczyła tysiąc siedemset dwudziesty piurwszy. Za to również przepraszam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nadia dnia Czw 22:01, 29 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Anka




Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 943
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Overlook Hotel
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:59, 31 Sty 2009    Temat postu:

Ostatnio rozpisałam się jak idiotka, a nikt inny tego nie zrobił, więc teraz będę się streszczać ^^.

- Pomysł
Tekst A - 1
Tekst B - 4

Pomysł B na pewno ciekawszy i oryginalniejszy. Tekst A wydaje się być troszkę groteskowy, a mnie groteska nie straszy ani trochę. Czasem śmieszy. Poza tym jestem racjonalistką, więc nie wierzę w zjawy i gadające koty (chociaż z moim rozmawiam ^^). Ponure zamczysko to także oklepana sceneria. Tekst B straszy realnością, straszy tym, że gdzieś być może żyje taki człowiek, jak poznany tu narrator.

- Styl
Tekst A - 0,5
Tekst B - 4,5

Bezsprzecznie wygrywa tekst B. Wplatanie obcojęzycznych nazw mogłoby drażnić, gdyby narrator był kimś innym, jednak do niego idealnie pasowało przerysowanie i patos. Nie zgodzę się z Leną (z Leną, tak?), że nie widać choroby psychicznej bohatera. Widać, widać doskonale w każdym szczególe, w każdym fragmencie makabrycznie artystycznych myśli... W racjonalnym myśleniu ukrywa się obłęd. Poza tym umiejętne budowanie napięcia. Ważna sprawa. Tekstowi A tego zabrakło.

- Realizacja tematu
Tekst A - 0,5
Tekst B - 0,5

Tekst B jest dużo ciekawszy i dużo bardziej horrorowaty, ale według mnie nie jest zamknięty, co mi troszkę przeszkadza. Dlatego po pół punktu.

- Ogólne wrażenie
Tekst A - 0,5
Tekst B - 3,5

To wynika z powyższego.

- Łącznie:
Tekst A - 2,5
Tekst B - 12,5


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Nadiel




Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 372
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:18, 01 Lut 2009    Temat postu:

Elise napisał:
Nadiel napisał:
Czy to była próba przerobienia "Alicji w Krainie Czarów" na horror?

Musiał Ci się chyba udzielić klimat tekstu B, bo nie wiem skąd takie porównanie. Nie widzę cienia podobieństwa pomiędzy jednym a drugim.


To porównanie przyszło mi do głowy przed przeczytaniem tekstu B.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Psia Gwiazda
Moderator Wredny



Dołączył: 06 Sty 2009
Posty: 449
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Granica pomiędzy głupotą, a szaleństwem; ew. Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:33, 01 Lut 2009    Temat postu:

Scatty, Nadia, kuźwa! (Wybaczcie.) Schemat ocenieniania jest inny! Zmieńcie to. Elise, tyż jakoś czytelniej by można prosić?

Moderator Wredny (i wściekły)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Rudzia




Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 433
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:07, 09 Lut 2009    Temat postu:

Pomysł.
A. 2
B. 3

Pierwszy tekst wydaje mi się trochę oklepany, mało oryginalny. Moim zdaniem za mało w nim emocji, chociaż można to tłumaczyć faktem, że są to wspomnienia.
Takie teksty jak drugi - uwielbiam, psychika bohatera przedstawiona w tak fantastyczny sposób, jego uczucia, myśli. Brawo:) Chociaż tak szczerze mówiąc drugi tekst miał w porównaniu z pierwszym trochę mniej wspólnego z tematem.

Styl:
A. 1 - w ogóle nie ciągną mnie opowiadania z innej epoki. Styl prosty, można rzec, że nawet zbyt prosty, brakuje mi i to bardzo większych emocji, jakoś dodania tej grozy. Nie czułam, nie dostrzegłam aby główny bohater czuł strach, prędzej ciekawość i odwagę, ale strachu nie widziałam. Jak już wspominałam może to być przyczyną tego, że to wspomnienia, ale i tak mam odczucia jakiegoś braku.
B. 3 - moim zdaniem jest bardziej dojrzalszy niż pierwszy, mieszanka słów - piękna kompozycja ;)

Realizacja tematu:
A. 0,5
B. 0,5

Obie po połowie, bo moim zdaniem żadna tak do końca nie podpasowała mi aby dostać pełną ilość a druga zero.

Ogólne wrażenie:
A. 1
B. 3


Podsumowanie:
A - 4,5
B - 9,5


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Michalina




Dołączył: 06 Sty 2009
Posty: 1408
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:07, 09 Lut 2009    Temat postu:

Pomysł
A. 1,5
B. 3,5

Tekst A
Ogólny pomysł był dość... dziwny i mało oryginalny. Jak dla mnie był mało logiczny, chyba, że ja czegoś nie zrozumiałam. Niektóre wątki nie zostały odpowiednio rozwinięte (nić łącząca Jakuba i Eleonorę).
Np. wątek z Eleonorę chodzącą we śnie był dla mnie... kiczowaty.

TEKST B
Pomysł jak pomysł. Chory szaleniec - całkiem sporo o takich. Ogólnie nie lubię takich tekstów, ale starałam się ocenić obiektywnie i doszłam do wniosku, że postać chłopca, a także jego spostrzeżenia i tok myślenia, przedstawienie sztuki jest rzeczywiście dobrym pomysłem - zazwyczaj się sprzedaje.

Styl
A. 1,5
B. 3,5

TEKST A
Styl przypominał mi trochę te, którymi pisane są teksty w mojej książce od polskiego. Coś jakby starodawne książki. Nie wiem, na mnie to przynajmniej nie działa. Być może w czymś współczesnym autor sprawdziłby się lepiej, nie wiem. Wydaje mi się, że pierwszy raz miał z takimi czasami styczność, hm?

TEKST B
Tutaj styl był już lepszy. Stosowanie licznych metafor, obcojęzycznych wyrazów i odpowiedni dobór słów dodawał tekstu uroku. Podobał mi się tok myślenia głównego bohatera i jego chore spojrzenie na świat. Mimo wszystko czułam pewien niedosyt...

Realizacja tematu
A. 0,5
B. 0,5

Jak dla mnie w żadnym z tych tekstów temat nie został zrealizowany.

Ogólne wrażenie
A. 1,5
B. 2,5

TEKST A
Czasami przerażał swoją kiczowatością, myślę jednak, że sprawdziłby się jako jedna z 'miejscowych legend'. (Miałam nawet kiedyś taką książkę o duchach i ona była pisana podobnym stylem i... odchodzę od tematu, wybaczcie^^) Autor powinien popracować jeszcze nad oryginalnością.
Wydaje mi się, że po prostu temat nie przypadł mu do gustu.

TEKST B
Teoretycznie nie powinnam się czepiać. Tekst daje do myślenia, użyte jest ładne słownictwo, metafory, a także autor stworzył bardzo dobra postać literacką. Mimo wszystko, jak wcześniej wspomniałam, czuję pewien niedosyt. Czy słusznie?

Podsumowanie
A. 5
B. 10

Tekst B wygrał u mnie pięcioma punktami :)
Mimo wszystko autorom obojga tekstów życzę powodzenia i mam nadzieję, że uda im się poprawić to, co nie zachwyciło czytelników^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Kay
Moderator - Bluzgator



Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 376
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Znienacka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:03, 12 Lut 2009    Temat postu:

TEKST A - 36,75
TEKST B - 97,25

W pojedynku wygrywa VAGABOND
Serdecznie gratuluję


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Piórem Feniksa Strona Główna -> Spiżarnia karczemna Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group | | UNTOLD Style by ArthurStyle
Regulamin